Skazany na 30 lat za morderstwo Luigi dziś - w sobotę 27 czerwca - złoży śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Stanie się to we włoskiej prowincji Reggio Emilia.
Historię, za zgodą więźnia, opowiedział katolickiemu dziennikowi "Avvenire" bp Massimo Camisasca, ordynariusz diecezji Reggio Emilia-Guastalla, który jest założycielem Bractwa Kapłańskiego Misjonarzy św. Karola Boromeusza.
Dwie drogi
W dzieciństwie koledzy podśmiewali się z niego, nazywając go "ks. Luigim". On nie miał im tego za złe, bo naprawdę chciał zostać księdzem, służył do Mszy, modlił się, upominał tych, u których słyszał bluźnierstwa. Przez myśl mu nie przeszło, że skończy w więzieniu, odsiadując 30 lat za morderstwo...
"Ale to nie koniec historii Luigiego. Za tym popularnym imieniem kryje się prawdziwa opowieść o upadku i odrodzeniu" - pisze Aleksandro Zaccuri w "Avvenire". "Bo w sobotę Luigi, dziś 40-letni, złoży śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa właśnie na ręce bp. Camisaski, z którym od jakiegoś czasu prowadzi duchowe rozmowy".
Spotkały się tutaj - jak opisuje dziennik - dwie drogi: ta Luigiego, pochodzącego z rolniczej rodziny, i ta Kościoła diecezjalnego, który od pewnego czasu prowadzi ważną działalność duszpasterską w więzieniu w Reggio Emilia. Zaangażowani są w nią dwaj kapłani - ks. Matteo Mioni ze Zgromadzenia Braci Miłosierdzia i ks. Daniele Simonazzi ze Zgromadzenia Sług Kościoła. To oni byli pośrednikami między biskupem a Luigim, kiedy ten wyraził pragnienie przyjęcia ślubów.
- W Reggio działają dwa oddziały, w których przetrzymywani są więźniowie z podejrzeniem zaburzeń psychicznych, oczekujący na otwarcie przygotowywanego dla nich ośrodka - tłumaczy bp Camisasca. - To było jedno z miejsc, które wybrałem do wizytowania 16 grudnia 2012 r., kiedy obejmowałem diecezję. Przyznaję, że niespecjalnie znałem wtedy rzeczywistość więzienną, ale od tej pory rozpoczęliśmy tam "drogę towarzyszenia i obecności, wspólnego świętowania i dzielenia się", która mnie mocno wzbogaciła.
Światło Chrystusa
Luigi, po dziecięcych i nastoletnich marzeniach o kapłaństwie, gdy okazało się, że nie może wstąpić do seminarium, zmienił życie. Gwałtownie. Alkohol, narkotyki, coraz częstsze przypadki przemocy, ciągłe występki... Oddalił się od Kościoła, od czasu do czasu wydawało się, że łapie równowagę, ale uzależnienie zawsze wygrywało. Właśnie pod wpływem alkoholu i kokainy był tego wieczoru, gdy wdał się w bójkę i doszło do zabójstwa, za które został skazany.
Podczas procesu odmówił zrzucenia winy na problemy psychiczne. "Był to pierwszy znak otrząśnięcia się, pierwszy krok na drodze pokuty i odzyskania własnej godności" - ocenia A. Zaccuri. "Wraz z powrotem do wiary, na powrót budzi się powołanie. Luigi wraca do modlitwy, zostaje lektorem podczas niedzielnych Mszy w więzieniu, uczy się i modli, modli bardzo wiele, szczególnie »o zbawienie człowieka, którego zabił«, jak pisze w jednym z licznych listów, które wymienia z bp. Camisaską".
- To droga, która mocno mnie poruszyła - potwierdza biskup. - Luigi utrzymuje, że prawdziwego dożywocia nie przeżywa się wewnątrz więzienia, ale na zewnątrz, kiedy brakuje światła Chrystusa.
Pomysł złożenia ślubów wyłaniał się powoli, ale jasno. - Najpierw chciał poczekać, aż wyjdzie z więzienia. Ale to ks. Daniele zasugerował mu inną drogę, która pozwoliłaby mu przyjąć uroczyste zobowiązanie już teraz - opowiada biskup diecezji Reggio Emilia-Guastalla, który od września ubiegłego roku utrzymuje częstsze kontakty z Luigim. - Nikt z nas nie jest panem własnej przyszłości, a to ma szczególne znaczenie dla osób pozbawionych wolności. Dlatego chciałem, aby Luigi rozmyślał o tym, co oznaczają te śluby w jego aktualnej sytuacji. I dlatego poprosiłem go, by spisywał swoje przemyślenia i oczekiwania. W końcu przekonałem się, że w jego geście ofiarowania się jest coś świetlanego - dla niego, dla innych więźniów, dla samego Kościoła.
Śluby według Luigiego
"Czytając notatki Luigiego, człowiek zdaje sobie sprawę, że nabyty niedawno język teologiczny ma jakąś świeżość, momentami niemal dziecięcą" - zauważa A. Zaccuri. Na przykład czystość dla niego to przede wszystkim "cnota spojrzenia", umiejętność kierowania wzroku tak, by "upokorzyć to, co zewnętrzne, aby wyłoniło się to, co jest najważniejsze w naszym wnętrzu". Ubóstwo, natomiast, daje możliwość naśladowania "doskonałości Chrystusa, który samego siebie uczynił ubogim", promując ubóstwo samo w sobie, w odróżnieniu od "przeklętej błogości". Jest ono rezygnacją z tego, co zbędne, bo "tęsknota za nadmiarem jest objawem braku radości". Dla Luigiego ubóstwem jest także dzielenie życia z osobami, które są przetrzymywane razem z nim. Posłuszeństwo, w końcu, to gotowość słuchania, wiedząc, że "Bóg mówi także ustami niemądrych".
- Dzięki pandemii wszyscy doświadczyliśmy czasu walki i poświęcenia - mówi bp Camisasca. - Doświadczenie Luigiego może być naprawdę znakiem nadziei dla nas wszystkich: nie by uciekać przed trudnościami, ale by przezwyciężać je z mocą i pełną świadomością. Powtarzam: nie znałem więzienia i dla mnie, na początku, to zderzenie było bardzo trudne. Wydawało mi się, że to świat rozpaczy, w którym perspektywa zmartwychwstania jest nieustannie negowana i odrzucana. Ta historia, jak i inne, które poznałem, pokazuje, że tak nie jest. Uznanie należy się, bez wątpienia, działaniom kapłanów, nadzwyczajnej pracy służby więziennej i całego personelu sanitarnego. Ale jest coś więcej - jest tajemnica, o której nie mogę nie myśleć, patrząc na krzyż w moim pokoju. Pochodzi z pracowni w więzieniu, nie pozwala mi zapomnieć o osadzonych. Ich cierpienia i ich nadzieje są zawsze ze mną. I dotyczą każdego z nas - zapewnia biskup diecezji Reggio Emilia-Guastalla.