Niby dzisiejszy patron pochodzi z odległego średniowiecza. Niby dzieli nas od niego prawdziwa kulturowa i technologiczna przepaść 1000 lat.
Niby dzisiejszy patron pochodzi z odległego średniowiecza. Niby dzieli nas od niego prawdziwa kulturowa i technologiczna przepaść 1000 lat. A jednak są takie wyzwania, jakie stawia przed nami nasza wiara, które pozostają niezmienne w każdym pokoleniu. I w perspektywie tej niezmienności, człowiek wspominany dzisiaj przez Kościół, bł. Lanfrank pozostaje niezwykle aktualny ze swoimi rozważaniami. Bo wspominamy dzisiaj katolickiego intelektualistę wieków średnich. Urodził się w Pawii około roku 1005 i objął po ojcu funkcję rajcy miejskiego. Jednak szybko opuścił ratusz i udał się do Francji, gdzie wstąpił do benedyktynów. Z powodu tego, że założył szkołę przyklasztorną w Bec w Normandii, a następnie został tam wybrany opatem, bywa często nazywany Lanfrankiem z Bec, a nie z rodzinnej Pawii. I to w tym miejscu właśnie powstały jego dwie koncepcje, które mogą sprawić, że stanie nam się bliższy. Pierwsza z nich odnosiła się do głośnego ówcześnie sporu, dotyczącego tego, w jakiej relacji mają być ze soba wiara i rozum. Tutaj bł. Lanfrank zajął następujące stanowisko: otóż wiara, będąca kluczem do poznania rzeczy przekraczających zwyczajne zdolności ludzkiego umysłu, musi poprzedzać i inspirować rozumowe poznanie. Jednak, by cokolwiek spójnego wyrazić w teologii, trzeba posługiwać się rozumem, dzisiaj powiedzielibyśmy - naukową metodologią. Zatem wiara pierwsza, ale rozum tuż, tuż za nią, żeby nie pobłądzić. Z tej pierwszej koncepcji wprost wyrosła druga, która była odpowiedzią na pomysł Berengariusza z Tours, który głosił, że w czasie Eucharystii przyjmujemy Chrystusa w sensie duchowym, a nie fizycznym. Zatem chleb i wino w czasie konsekracji stają się figurami Ciała i Krwi Pańskiej, a nie ciałem i krwią w sensie realnym. Inaczej byłby to kanibalizm. Konia z rzędem temu, kto choć raz w życiu nie zmagał się w swoim wnętrzu z owym problemem realnej obecności Boga w Hostii. Jak zatem na te dylematy odpowiedział bł. Lanfrank już 1000 lat temu? Dając pierwszeństwo wierze – przecież Chrystus sam powiedział do Apostołów „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje”. Żeby jednak pojąć to, co dokonuje się na ołtarzu w czasie konsekracji, naszemu patronowi potrzebne było rozumowanie, które zaczerpnął od Arystotelesa. I tak oto bł. Lanfrank dowodził przy użyciu pojęć z greckiej filozofii, iż w Hostii świętej i konsekrowanym winie występuje prawdziwie substancja Ciała i Krwi Pańskiej, zaś to, co widzimy i czujemy, to niezmienione przypadłości chleba i wina, takie jak wygląd czy smak. Jego intuicja, oparta na Tradycji, przyczyniła się do sformułowania na Soborze Laterańskim IV nauki o transsubstancjacji, czyli przeistoczeniu, którą potem podjął święty Tomasz z Akwinu, a rozwinął Sobór Trydencki. Owo rozumowanie przyniosło taką sławę opatowi z Bec, że niemal natychmiast wolą króla, Wilhelma Zdobywcy, został z tej funkcji odwołany i poproszony o objęcie urzędu prymasa Anglii. Taki tryb nominacji nie spodobał się innym biskupom, ale musieli się z tym pogodzić, bo bł. Lanfrank został nie tylko metropolitą Canterbury, ale także długoletnim duchowym doradcą władcy. Czy wiecie państwo jak długo? 17 lat. Bł. Lanfrank przeżył króla Wilhelma ledwie o dwa lata. Zmarł 28 maja 1089 roku.