Wszyscy trzej rozpoczęli najpierw inne studia lub podjęli pracę. Jeden - ten wyjątkowy, bo już ponadsześćdziesięcioletni - był nawet kierownikiem w swoim zakładzie. Myślał o kapłaństwie jako niespełnionym marzeniu. Ale Pan Bóg miał czas.
Czasem wystarczy… podsłuchać (przypadkiem!) czyjąś rozmowę. A potem, gdy już się jest blisko celu – odłożyć ostateczną decyzję. Tak... Bo wszystko ma swój czas.
„Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (por. Rz 8,28). Widać, że to prawda, gdy poznaje się drogę ks. Piotra, ks. Artura i ks. Pawła. Dziękujmy za nowych księży i otoczmy ich modlitwą – nie tylko w tych dniach. Będą potrzebowali naszego wsparcia. A my będziemy potrzebowali ich.
Poniżej sylwetki neoprezbiterów, a na końcu słowo, jakie skierował do nich rektor Śląskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Katowicach ks. dr Marek Panek.
Ks. Piotr Ryszkiewicz
Ur. 31.10.1957 r. w Opolu. Parafia Wniebowzięcia NMP w Radzionkowie-Rojcy.
Hasło prymicyjne: „Pan rzekł do mnie: »Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali«” (2 Kor 12,9).
Wciąż ta myśl...
Rok temu, przy okazji święceń diakonatu, na stronie internetowej pisaliśmy o dzisiejszym neoprezbiterze tak: „Trzecim nowym diakonem jest Piotr Ryszkiewicz z Ogólnopolskiego Seminarium dla Starszych Kandydatów do Święceń w Krakowie. (…) Przez całe życie pracował przy organizacji produkcji specjalistycznych konstrukcji stalowych, był nawet kierownikiem zakładu. Nigdy jednak nie opuściła go myśl o kapłaństwie. Do seminarium nie miał jednak szans się dostać ze względu na wiek. Wydawało się, że skoro nie poszedł do seminarium jako młody chłopak, ta droga jest już dla niego zamknięta. Okazało się, że jednak ma szansę zostać kapłanem, kiedy powstało seminarium dla starszych kandydatów” (Przemysław Kucharczak, Ruda Śląska: nowi diakoni przyjęli święcenia, 23.02.2019).
Ks. Artur Stuchlik
Ur. 21.06.1989 r. w Katowicach. Parafia Przemienienia Pańskiego w Katowicach
Hasło prymicyjne: „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy” (Łk 1,46b-47).
To Bóg pisze po moim życiu
Od najmłodszych lat chciałem być blisko Boga i dlatego zostałem ministrantem. Rok po przyjęciu Wczesnej Komunii Świętej zostałem kandydatem, potem ministrantem, a jeszcze później animatorem. W wieku nastoletnim dzięki zaproszeniu jednego z animatorów zostałem oazowiczem. To było dawno, ale nieustannie Ruch Światło–Życie jest mi bardzo bliski. Tak mijały pierwsze lata mojego bycia w Kościele. W szkole nieraz słyszałem, że będę księdzem, ale ja próbowałem żyć jak moi rówieśnicy. I tak w moim życiu – chyba w tej kolejności – byli znajomi, rodzina, imprezy, szkoła i Bóg. Na przestrzeni lat co jakiś czas myślałem o powołaniu kapłańskim, ale odsuwałem od siebie ten głos. Pragnąłem założyć rodzinę. Z tego powodu po technikum poszedłem na studia na Politechnikę Śląską, jednak po dwóch latach przerwałem je, by wstąpić do seminarium. Chciałem rozpoznać, czy naprawdę tą drogą mam w życiu iść.
Czas przygotowania do kapłaństwa, czas formacji był doświadczaniem tego, że sam Bóg kreśli i pisze po moim życiu to, co On chce. Był to także czas zawierzenia Mu, przyjmowania od Niego wszystkiego takim, jakie jest; był stopniowym uświadamianiem sobie, że wszystko ma swój czas i miejsce. Uwierzyłem, że On zawsze będzie przy mnie, muszę tylko zaufać. Mogę powiedzieć, że przez ten czas Pan pozmieniał mnie i moje życie. Zrozumiałem, że On chce człowieka zwykłego, który będzie pokazywał nie siebie, lecz Boga pełnego mocy, łagodności i miłosierdzia oraz działanie Jego łaski.
Zobaczyłem, jak piękny jest Kościół w swej różnorodności. Poznałem wiele wspaniałych grup związanych z Kościołem. Pogłębiałem charyzmat Ruchu Światło–Życie, katechizowałem dzieci i młodzież w Katolickiej Fundacji Dzieciom, poznałem wspólnotę Ruchu Focolari oraz wspólnoty Ruchu Odnowy. Posługiwałem też podczas rekolekcji wakacyjnych.
Co do zainteresowań, to jedną z kilku moich pasji jest muzyka; bez niej świat byłby ponury i smutny. To dzięki niej człowiek potrafi wyrazić siebie. Poza tym lubię grać na gitarze i spędzać czas z ludźmi – czy to w sposób aktywny, przez zabawę czy sport (piłkę nożną, siatkówkę, tenis, rower, narty, bilard), czy „kanapowy” – wspólnie oglądając jakiś mecz.
Mam kilku ulubionych patronów. Św. Jan Apostoł przypomina mi o jedności z Chrystusem, byciu nieustannie z Nim. Bł. Chiara „Luce” Badano uczy mnie radości z obecności Boga w codzienności, niezależnie od sytuacji. Św. o. Pio zwraca moją uwagę na pobożność i wagę Eucharystii.