Siostra Urszula Wątroba, józefitka z Gliwic, opowiada o swojej pracy w szpitalu zakaźnym w Raciborzu, którą podjęła w czasie epidemii.
Jak dzisiaj wygląda praca w takim szpitalu zakaźnym?
Jest trudna, bo niesamowicie obciąża nas doświadczenie samotności naszych pacjentów. Ubierając się w kombinezon, fizycznie nie jesteśmy w stanie być z nimi dłużej niż trzy godziny. I mimo naszych chęci pomocy, ci pacjenci są bardzo samotni. To jest chyba najbardziej obciążające dla nas od strony psychicznej. Trudne jest też fizycznie, bo naprawdę ciężko jest wykonywać swoje obowiązki w kombinezonie ochronnym. Trudno w nim oddychać, poruszać się. Kiedy po trzech godzinach noszenia go trzeba założyć nową kroplówkę, zrobić wkłucie, to technicznie też nie jest to łatwe.
Kiedy została Siostra pielęgniarką, przed czy po wstąpieniu do zakonu?
W zgromadzeniu zrobiłam szkołę pielęgniarską, a potem uzupełniałam wykształcenie zgodnie z potrzebami, które się pojawiały. Ostatnio do pracy w stacji Caritas zrobiłam jeszcze specjalizację z opieki długoterminowej.
Ile sióstr jest w waszej gliwickiej wspólnocie?
Sześć sióstr, czyli teraz pięć. Pielęgniarką jest też współsiostra, która pracuje na oddziale pediatrycznym w szpitalu przy ul. Kozielskiej w Gliwicach, więc ona nie mogła zgłosić się do pracy tutaj.
Praca w szpitalu zakaźnym to nowe doświadczenie.
Z racji tego, że jestem siostrą zakonną, pracowałam w różnych miejscach. Nowym doświadczeniem, z którym się tutaj spotkałam, jest duża życzliwość pacjentów, również w stosunku do siebie nawzajem. Co wcale nie jest tak powszechne w szpitalach. Rodziny nie mogą ich odwiedzać, kontaktują się tylko telefonicznie czy internetowo. Myślę, że ta izolacja pacjentów, zamknięcie, w którym przebywają, powoduje też taką bardzo dużą solidarność między nimi.
S. Urszula Wątroba ze Zgromadzenia Sióstr św. Józefa mieszka we wspólnocie w Gliwicach. Pracuje w Stacji Opieki Caritas w Zabrzu przy ul. Urbana. Obecnie jest pielęgniarką w jednoimiennym Szpitalu Zakaźnym w Raciborzu.