Jak stworzyć odpowiednie warunki do modlitwy, respektując obowiązujące obostrzenia? Wspólnoty parafialne wprowadzają praktyczne rozwiązania. W Brożcu czy w Głębowicach nie będzie problemu z ustaleniem, czy można wejść do kościoła.
W parafii św. Jakuba Apostoła w Brożcu ławki w kościele są codziennie rano dezynfekowane, w niedzielę, o ile dopisze pogoda, proboszcz planuje odprawienie Eucharystii przy grocie na zewnątrz świątyni (krzesła będą rozstawione w bezpiecznej odległości; parafianie mogą też przynieść własne składane krzesełka). Wewnątrz kościoła (gdzie mogą znaleźć się obecnie 23 osoby) wskazano dokładnie, w jakiej części świątyni, ilu ludzi może usiąść - np. 7 osób w ławkach po każdej stronie, 2 osoby na chórze, 2 w bocznej kaplicy itd. Miejsca w ławkach są oznaczone jednorazowymi ściereczkami nasączonymi specjalnym płynem. Jedną taką ściereczką przeciera się ławkę przed zajęciem miejsca, drugą ściereczką czyni się to przy jego opuszczaniu.
W parafii NMP z Góry Karmel w Głębowicach, zgodnie z ostatnimi wytycznymi, może jednocześnie zgromadzić się w kościele 40 osób. - W celu uniknięcia kłopotliwych sytuacji wspólnie z proboszczem wymyśliliśmy specjalny "system" - mówi parafianka Anna Lis, dodając, że jest to pomocne w Głębowicach także ze względu na charakterystyczny układ kościoła - by wejść do środka i zorientować się, ile ludzi znajduje się we wnętrzu, trzeba pokonać długi korytarz.
- Przy wejściu w koszyku znajduje się 40 żółtych kartoników (są zalaminowane - stąd łatwiej je dezynfekować). Każdy wchodzący pobiera jeden taki kartonik. Kto zobaczy pusty koszyk, wie, że nie może wejść - wyjaśnia. - Ponadto w kościele w co drugiej ławce ustawiliśmy kartki wskazujące, gdzie można siadać. Przeprowadzamy również dezynfekcję.
Specjalne kartki wskazują również, gdzie można usiąść (Głębowice). Anna Lis- Widzę w ludziach wielką tęsknotę za Eucharystią - mówi ks. Janusz Betkowski, proboszcz parafii w Brożcu. - Kiedy wczoraj po raz pierwszy mogło uczestniczyć w Mszy św. więcej osób, od razu wielu z tego skorzystało. Byli to głównie ludzie młodzi i w średnim wieku (starsi też tęsknią, ale zapewne są zachęcani przez bliskich, by pozostali w domu). Nie będę na razie rezygnował z transmisji Mszy św. Problem z epidemią nie zniknął i każdy musi sam podejmować decyzje co do sposobu włączenia się w Eucharystię.
Wspomina m.in. o spontanicznej pomocy sąsiadów wobec rodziny znajdującej się w izolacji, z podejrzeniem choroby; o dojrzałości rodziców dzieci pierwszokomunijnych przy ustalaniu terminu przesuniętej uroczystości. Są różnice zdań, ale nie ma animozji - to cenne. Dodaje, że wielkim wsparciem są więzi między kapłanami, np. w ramach comiesięcznych (obecnie wirtualnych) spotkań księży związanych z Ruchem Światło-Życie.
Ksiądz Betkowski podkreśla, że Kościół ma bogate doświadczenie w radzeniu sobie z różnymi kryzysami. - Od początku jesteśmy w kryzysie - od zaparcia się Piotra i Judasza. Mamy duże możliwości adaptacyjne, dostosowawcze, a jednocześnie nie tracimy tego, co najcenniejsze - zauważa. - Kryzys jest zawsze jakąś próbą - też próbą wiary. Nie ma jednoznacznych wniosków, jak będzie wyglądało życie Kościoła po epidemii. Niektórzy ludzie wspominają o osobach, które nigdy się nie modliły, a teraz się modlą. Czy to okaże się trwałe? Nie wiem. Czy ci, którzy chodzili tylko od czasu do czasu do świątyni, wrócą czy całkiem odejdą? Nie wiadomo. Jestem umiarkowanym optymistą. Widzę wiele dobra.