Dzieci mają różne pomysły. I nie chodzi mi wcale o ich kreatywność w czasie kwarantanny
Dzieci mają różne pomysły. I nie chodzi mi wcale o ich kreatywność w czasie kwarantanny. Mam tu raczej na myśli ich życiowe plany na przyszłość. A to chcą być księżniczkami, a to piratami lub rycerzami. Oczywiście z wiekiem jest pośród nich coraz większa grupa piosenkarek, aktorek czy youtuberów. Jako dorośli machamy zwykle ręką na te dziecięce marzenia i dodajemy pod nosem: „Wyrośnie”. Gdy jednak sześciolatka planuje życie zakonne i nie zmienia swojego zdania przez kolejne trzy lata, wtedy możemy zacząć reagować nieco nerwowo. Zupełnie zresztą tak samo jak stało się to udziałem Lorenza i Marii, pary szlachetnie urodzonych oraz bogatych małżonków z Toskanii. Oto w roku 1274 zostali oni dosłownie zaskoczeni przez swoją 6-letnią córkę, która stanowczo im zakomunikowała swój zamiar pójścia do klasztoru. Rodzice najpierw na takie jej deklaracje z pobłażaniem stukali się palcem w czoło, ale gdy nasza patronka skończyła 9 lat, nie było już im do śmiechu. Dlatego z równą co ona stanowczością, na żadne klasztorne życie swojej córki nie wyrażali zgody. Koniec i kropka. Tutaj jednak w całą tę sprawę wmieszały się... kruki. Tak, dobrze państwo usłyszeli, chodzi o te spore ptaki w czarnym kolorze. Otóż, proszę sobie wyobrazić, że kiedy nasza małoletnia patronka, będąc na spacerze z rodzicami, wskazała palcem na znajdujący się poza murami miasta Montepulciano dom publiczny i wypowiedziała prorocze słowa: „Tam powstanie kiedyś klasztor.”, to dokładnie w tym momencie znad tego budynku poderwało się stado kruków i zaatakowało dziewczynkę. Był wrzask, panika, ale przede wszystkim kapitulacja. Bo od tej chwili rodzice naszej patronki przestali stawać jej na drodze do zakonnego życia, które rozpoczęła następnego dnia stając się uczennicą szkoły klasztornej franciszkanek. Dziewczę uczyło się tak pilnie, że nikogo nie zaskoczyła jej decyzja o tym, by w wieku 14 lat wstąpić do zakonu. Natomiast, gdy zaledwie rok później stanęła na czele grupy zakonnic, które zapragnęły założyć nowy klasztor w odległym o 100 km na południe Viterbo... oj wtedy stało się o niej głośno. Gdyby tylko chodziło w tym przypadku o kolejną fundację, pewnie uznano by to za przejaw gorliwości zakonnej. Tutaj jednak dokonało się coś więcej – jej współsiostry nie tylko zapragnęły stworzyć nową wspólnotę, ale na jej przełożoną wybrały 15-latkę, która dopiero przed rokiem złożyła śluby. Albo były szalone, albo ta młoda zakonnica radykalnie różniła się od innych pobożnością, mądrością, a przede wszystkim darami nadprzyrodzonymi. I historia jej życia potwierdza to drugie przypuszczenie. Po pierwsze, na całą tę inicjatywę wyraziła zgodę Stolica Święta. Po drugie, do nowego klasztoru zaczęły licznie napływać nowe kandydatki. Po trzecie, sława jej świętości dotarła do Montepulciano, którego mieszkańcy usilnie zaczęli zabiegać o jej powrót w rodzinne strony. Gdy w roku 1306 ostatecznie się zgodziła, to magistrat miasta postanowił ofiarować jej pod nowy klasztor ziemię wraz z zabudową. I tak klasztor Santa Maria Novella stanął dokładnie w tym samym miejscu, które 30 lat wcześniej wskazała mała dziewczynka marząca o życiu zakonnym – to jest tam, gdzie niegdyś istniał dom publiczny. Dzisiejsza patronka zmarła w rodzinnym mieście 20 kwietnia 1317 roku otoczona współsiostrami. Pod jakim imieniem jest dzisiaj wspominana? Św. Agnieszki z Montepulciano, dominikanki, bo taką duchowość wybrała dla swojego dzieła.