Jako ludzie mamy często szerokie horyzonty. Także nasza wiedza bywa imponująca. A z technicznych udogodnień jesteśmy po prostu dumni - i słusznie.
Jako ludzie mamy często szerokie horyzonty. Także nasza wiedza bywa imponująca. A z technicznych udogodnień jesteśmy po prostu dumni - i słusznie. Ale ostatecznie, wobec tajemnicy ogołocenia, cierpienia, a w końcu śmierci nadal jesteśmy bezradni. I w swojej bezradności, pytając: 'Dlaczego?', być może zdarza nam się pomyśleć o świętych. Ci przynajmniej widzieli w tym sens – przychodzi nam do głowy – ich wiara dawała im odpowiedzi, których nam brakuje. Ale zanim w naszym sercu na skutek takich przemyśleń pojawi się rozpacz albo zazdrość, Kościół proponuje dzisiaj lekarstwo. A właściwie odtrutkę, bo utożsamienie świętości ze świętym spokojem wynikającym z komfortu nadprzyrodzonej wszechwiedzy to grube nieporozumienie. A z tej myślowej 'ślepej uliczki' wyprowadzi nas dzisiaj najstarsza córka pewnego ubogiego młynarza z Lourdes. Kto z nas w końcu nie słyszał o św. Bernadecie Soubirous, której pomiędzy 11 lutego a 16 lipca roku 1858, aż 18 razy ukazała się Matka Boża. Szczęśliwa dziewczynka powiemy – tak, z całą pewnością – ale skąd właściwie brało się jej szczęście? Z tego, że zostały przed nią odkryte Boże tajemnice? Bez żartów. Miała 14 lat, gdy po raz pierwszy zobaczyła śliczną Panią i sama była zaskoczona tym, co się dzieje. Ona przecież nawet nie została dopuszczona w tym czasie do Pierwszej Komunii. Do tego ta niezwykle piękna postać objawia się jej w jaskini, w której schronienie znajdowały świnie, a cudownego źródła każe szukać w błocie. Co mogła o tym wszystkim myśleć nasza dzisiejsza patronka? Jedynym pomysłem św. Bernadetty wobec tego doświadczenia była modlitwa na różańcu, który otrzymała w prezencie od młodszej siostry. A kiedy o objawieniach zrobiło się głośno w Lourdes, gdy do groty massabielskiej, w której ukazywała się Maryja, zaczęły przychodzić tłumy, to św. Bernadetta wcale nie zrobiła się od tego mądrzejsza. Przepytywana przez władzę świecką ze szczegółami opowiadała o objawieniach, ale kiedy zarzucano jej, że zmyśla - odpowiadała: "Nie otrzymałam polecenia sprawić, abyście uwierzyli, ale aby wam to przekazać." Nawet najsłynniejsze słowa wypowiedziane przez Matkę Bożą – "Jestem Niepokalane Poczęcie” – skierowane były nie do św. Bernadetty, która ich nie rozumiała, tylko do kapłanów i biskupa, którzy próbowali ustalić, czego faktycznie doświadcza ta młoda, uboga dziewczyna. Co więc stanowiło dla niej źródło prawdziwej radości, jeżeli nie była to wiedza, uzyskane odpowiedzi na trudne pytania? Tym czymś było doświadczenie bliskości Maryi przeżywane w duchu całkowitego zaufania. "Być może Maryja pragnie, abym cierpiała? Może potrzeba tego cierpienia?" – pytała, gdy co rusz dotykały ją ciężkie choroby. Z podobną pokorą przyjęła również decyzję biskupa, by opuściła Lourdes i zamieszkała w klasztorze, w odległym Nevers, aby nie skupiać na sobie ciekawości pielgrzymów. W końcu przecież Maryja powiedziała jej, że ma zostać zakonnicą, ale nie powiedziała, w jakim zgromadzeniu. Także jej ukryte życie we wspólnocie sióstr Od Miłości i Nauczania Chrześcijańskiego dalekie było od sielanki – z powodu swojej prostoty i braku wiedzy traktowana była niczym kościelna celebrytka, a nie 'prawdziwa' zakonnica. Św. Bernadetta Soubirous zmarła 16 kwietnia 1879 roku z daleka od swojej ukochanej groty massabielskiej, na skutek ciężkiej choroby. Miała 35 lat. Czy wiecie państwo jak odchodziła z tego świata? Patrząc na krzyż i na figurę Matki Bożej z Lourdes. Siostry usłyszały jeszcze jej słowa: "Widziałam Ją... Jakże była piękna!... Spieszno mi, by Ją znowu zobaczyć."