Znany chemik i geolog prof. Wojciech Narębski, uczestnik bitwy pod Monte Cassino, opiekun legendarnego niedźwiedzia "Wojtka", ukończył dziś 95 rok życia.
Jest już ostatnim żyjącym w Krakowie żołnierzem II korpusu gen. Władysława Andersa.
"Bardzo wiele zawdzięczam swemu domowi. Wyrosłem w Wilnie, które było miastem bardzo patriotycznym. Dzięki rodzinie zachowałem się tak jak należy, jak powinien zachować się Polak w czasie, kiedy Ojczyzna straci niepodległość" - wspominał dwa lata temu, w trakcie swych 93 urodzin. Uroczystość z tej okazji odbyła się wówczas w siedzibie dowództwa Komponentu Lądowego Centrum Operacji Lądowych w Krakowie. Jednostka ta kontynuuje tradycje II Korpusu Polskich Sił Zbrojnych.
"Ciało może już mdłe, ale duch wciąż ochoczy. Starałem się iść przez życie z uśmiechem i z piosenką. Tego i Wam wszystkim życzę. Wsparciem w chwilach trudnych, szczególnie jako więźniowi, a potem żołnierzowi była mi zaś wiara w Boga. To bardzo ważna rzecz w życiu. Dlatego jestem wierzący do dziś" - wspominał wówczas prof. Narębski w słowie skierowanym do uczestników uroczystości, szczególnie harcerzy z Niezależnego Związku Harcerstwa "Czerwony Mak" im. Bohaterów Monte Cassino w Skawinie.
Urodzony 14 kwietnia 1925 r. w Wilnie, W. Narębski ukończył Gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta, do którego chodzili również m.in. Czesław Miłosz i Tadeusz Konwicki. Po zajęciu w 1939 r. Wilna przez Sowietów konspirował. W kwietniu 1941 r., w wieku 16 lat, został aresztowany. Z więzienia sowieckiego został uwolniony po układzie Sikorski-Majski i wstąpił do Armii Polskiej gen. Andersa. Był tak wycieńczony, że gdy został w 1942 r. ewakuowany ze Związku Sowieckiego, ważył jedynie 42 kg. Tu spotkał słynnego niedźwiedzia, zwanego potem „Wojtkiem spod Monte Cassino".
Niedźwiedź "Wojtek" stał się zaś nie tylko przyjacielem żołnierzy, ale i symbolem 22. Kompanii Transportowej. Jego postać z pociskiem artyleryjskim w łapach znalazła się na odznace kompanii. W bitwie pod Monte Cassino pomagał żołnierzom nosić skrzynie z pociskami. Miał formalny stopień szeregowego, przeszedł do legendy. Zmarł w 1963 r., w ogrodzie zoologicznym w Edynburgu. Wystawiono mu pomnik w krakowskim parku Jordana, napisano o nim kilka książek, nakręcono filmy. - Nigdy nie mówię, że walczyłem w bitwie pod Monte Cassino. Mówię, że jako 19-latek byłem jej uczestnikiem. Bo walczyli ci, którzy mieli broń w ręku - podkreśla często prof. Narębski. Życie żołnierzy transportujących ciężarówkami skrzynie z pociskami artyleryjskimi kalibru 140 mm było jednak co dzień narażone nie mniej niż tych, którzy walczyli z karabinem w ręku. Byli bowiem oni ostrzeliwani przez Niemców i ze względów bezpieczeństwa nocami jeździli przy zgaszonych światłach, co z kolei groziło zjazdem z drogi i upadkiem w przepaść.
Po wojnie młody Narębski wrócił do kraju. Ukończył studia chemiczne i w 1953 r. przyjechał do Krakowa. Zaczął się z wielkim powodzeniem zajmować naukowo geochemią i petrologią, został z czasem profesorem. Prowadził m.in. badania na Spitsbergenie. - Bardzo wiele zawdzięczam swemu domowi. Wyrosłem w Wilnie, które było miastem bardzo patriotycznym. Dzięki rodzinie zachowałem się tak jak należy, jak powinien zachować się Polak w czasie, kiedy Ojczyzna straci niepodległość - mówił jubilat. - Jestem już chyba ostatnim, w Polsce na pewno, żyjącym żołnierzem mojej 22. Kompanii Transportowej spod Monte Cassino - wspomina prof. Narębski.
Latem 2018 r. profesor otrzymał w Krakowie akt awansowania na stopień podpułkownika Wojska Polskiego. "Pan pułkownik należy do tego pokolenia, które się nigdy nie poddało. Od najmłodszych lat służył wartości, która dla Polaków jest najważniejsza - niepodległości. Przeszedł piekło sowieckiej zsyłki, ale potem - tak jak jego koleżanki i koledzy wyprowadzeni przez gen. Andersa z »nieludzkiej ziemi« - stał się żołnierzem armii zwycięstwa, która przynosiła wolność Europie, która w walce o Półwysep Apeniński dawała nadzieję, że upragniona, a utracona przez Polaków niepodległość, kiedyś nadejdzie. Nie stało się tak po zakończeniu II wojny światowej. Dzięki takim ludziom jak pan pułkownik nigdy nie umarła nadzieja na to, że Polska będzie wolna" - powiedział wręczający mu ten akt minister Jan Józef Kasprzyk, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. "Jest pan człowiekiem służby. Dzięki takim niezłomnym ludziom jak pan profesor Polacy wierzyli, że przyjdzie upragniona wolność. Pragniemy panu dziś podziękować za tę niezłomność, za to, że wiarą i nadzieją w Polskę niepodległą potrafił pan przez lata dzielić się z innymi, w tym także z młodzieżą. Teraz dzieli się pan zaś z nimi wiarą w to, że niepodległość jest najpiękniejszym darem, jaki jest dany państwom i narodom" - dodał minister.