Po dworze króla Francji, Ludwika XI, lotem błyskawicy rozniosła się wieść : Władca jest poważnie chory! Wezwano zatem medyków, by natychmiast zaradzić królewskiej niemocy. A ci przybyli niezwłocznie i nie szczędzili wysiłków, by ratować życie monarchy.
Po dworze króla Francji, Ludwika XI, lotem błyskawicy rozniosła się wieść : Władca jest poważnie chory! Wezwano zatem medyków, by natychmiast zaradzić królewskiej niemocy. A ci przybyli niezwłocznie i nie szczędzili wysiłków, by ratować życie monarchy. Jednak cały ich kunszt okazał się niewystarczający, żeby zatrzymać uchodzące z ciała życie. Wtedy pośród królewskich doradców pojawił się pewien człowiek, który opowiedział zasłyszaną w Rzymie historię. Oto pewnego razu, do uszu papieża dotarła informacja, o radykalnym pustelniku mieszkającym niedaleko małego miasteczka w Kalabrii. Przyszedł na świat w pewnej ubogiej, religijnej rodzinie i był w niej upragnionym, wymodlonym i jedynym synem. Rodzice w podzięce oddali go w wieku 12 lat do klasztoru franciszkanów, ale chłopak wrócił do nich po roku. Poszli więc z nim w ramach dziękczynnej pielgrzymki do Wiecznego Miasta, ale skończyło się skandalem – młody człowiek miał bowiem zawołać na widok przepychu duchowieństwa: „W tym nie ma śladu ewangelicznego ubóstwa!”. Od tamtej pory zamieszkał jednak w pustelni niedaleko rodzinnego miasteczka i oddał się w niej tak zdecydowanej ascezie, że zaczęli wokół niego gromadzić się naśladowcy. Nazywali siebie braćmi "najmniejszymi" - "minimitami" – a do trzech ślubów zakonnych dołączali jeszcze czwarty: zachowania przez całe życie postu od mięsa i nabiału. Nie trzeba było czekac zbyt długo, by wieść o nich dotarła do Rzymu, a stamtąd przyjechał do pustelni papieski delegat, by zbadać całą sprawę. Otóż, gdy posłaniec przybył na miejsce założyciel wspólnoty akurat układał kamienie na fundament wznoszonego kościoła. W ramach próby papieski delegat spróbował ucałować dłonie pracującego, ale ten mu nie pozwolił na to, mówiąc „To ja powinienem całować dłonie duchownego, który od 30 lat sprawuje Mszę św.” Kapłan zdziwił się, gdy usłyszał dokładną datę swojego wyświecenia, ale i tak postanowił ostrzec pustelnika, żeby nie prowadził życia zbyt surowego, bo to przeczy naturze i może być przejawem pychy, a nie pokory. Na to asceta miał z palącego się ogniska wyciągnąć kilka kawałków rozgrzanego do czerwoności węgla i pokazać posłańcowi papieskiemu swoje nienaruszone dłonie. Żadne dodatkowe słowa nie były tu potrzebne, a wspólnota skupiona wokół tego pustelnika zyskała aprobatę papieża. Jednak wieść o tym czyniącym cuda człowieku, rozniosła się szeroko po okolicy i trafiła aż na dwór śmiertelnie chorego króla Francji, Ludwika XI. Jak łatwo się domyśleć władca poprosił papieża o pomoc i tak, na żądanie samego Sykstusa IV, pustelnik z Kalabrii udał się w podróż do Paryża. Był rok 1483. Czy jego modlitwy uzdrowiły francuskiego władcę? Nie, bo to nie w rękach tego włoskiego zakonnika, spoczywał los monarchy. Dokonały one jednak innego cudu – Ludwik XI został przez przybysza z Włoch przygotowany do chrześcijańskiej śmierci i na jego rękach spokojnie oddał ducha Bogu. Ale był jeszcze i inny skutek tej pielgrzymki włoskiego minimity, brata najmniejszego, do Francji. Został doradcą następcy tronu, Karola VIII, założył w jego królestwie kilka klasztorów i ułożył regułę zakonu zatwierdzona przez papieża. Czy wiecie państwo kto taki? Dzisiejszy patron, św. Franciszek z Paoli, który zmarł nie w rodzinnej Kalabrii, tylko we Francji 2 kwietnia 1507 roku.