Wyobraźcie sobie państwo młodego kapłana z dobrego domu. Ma 23 lata i doktorat z teologii. Stoi przed kościołem w swoim rodzinnym Turynie i patrzy.
Wyobraźcie sobie państwo młodego kapłana z dobrego domu. Ma 23 lata i doktorat z teologii. Stoi przed kościołem w swoim rodzinnym Turynie i patrzy. Czy patrzy na wchodzących na niedzielną Mszę św. wiernych? Czy podziwia ich odświętne stroje i odkłania się wszystkim go pozdrawiającym? Nie. On patrzy tam, gdzie kończy się znany mu świat. Na majaczące w oddali peryferie miasta. Stamtąd nikt do kościoła nie przychodzi. Tam mieszkają robotnicy, biedota, prostytutki i bandyci. I ten kapłan już wie, co zrobi po Eucharystii. Uda się do swojego biskupa i poprosi o zgodę na posługę na peryferiach Turynu. A gdy zgodę taką uzyska, zanurzy się w gąszcz walących się czynszowych kamienic i wąskich uliczek. Będzie głosił słowo Boże, spowiadał, i odwiedzał przytułki, szpitale, domy poprawcze oraz więzienia. Będzie to robił tak długo, aż na jego drodze nie staną...
Nie, nie bandyci, raczej szaleńcy. Boży szaleńcy - św. Józef Cafasso i św. Jan Bosko.
Skutkiem tego spotkania, nasz młody kapłan z Turynu obejmie kierownictwo oratorium św. Alojzego, które założy św. Jan Bosko. Potem poprowadzi szkołę świąteczną i codzienną wieczorową dla młodzieży pracującej. Dokładnie i systemowo zacznie wtedy poznawać, błyskawicznie rozrastające się w drugiej połowie XIX wieku, środowisko robotnicze. Zaangażuje się w szeroko zakrojoną wśród katolików akcję "uświęconej niedzieli".
Jednak nieustannie będzie czuł, że to za mało. Że w tym czasie wielkich społecznych i ekonomicznych przemian potrzeba czegoś więcej – trzeba zjednoczyć katolickich robotników, by mogli skuteczniej dopominać się o swoje prawa. Gdy dojdzie do tego wniosku, nasz liczący sobie coraz więcej lat turyński kapłan uda się do Niemiec, Francji i Anglii, i spotka z najwybitniejszymi katolickimi społecznikami. A potem wróci do Włoch i obejmie prowadzenie "Kolegium Rzemiosł". Przy tym kolegium ten niezwykły ksiądz pozostanie już do śmierci, rozwijając stąd wszechstronną działalność społeczną i charytatywną przez kolejne 34 lata.
Założy nową rodzinę zakonną pod wezwaniem św. Józefa. Potem "Stowarzyszenie Młodzieży św. Józefa", "Stowarzyszenie Promotorów Katolickich w Turynie", "Związek Promotorów Katolickiego Laikatu", "Dzieło Bibliotek Czytanek Katolickich", "Unię Robotników Katolickich".
W roku 1872 ten kapłan-społecznik uda się do Francji na Kongres Robotników Katolickich. I będzie się tam cieszył takim poważaniem, że po powrocie do Włoch zostanie zaproszony do Rady Związków Robotników Katolickich w Turynie. Ta ogromna ilość pracy odciśnie na nim w końcu swoje piętno – umrze w wieku 72 lat na rękach swoich współbraci i wychowanków w dniu 30 marca roku 1900. Jak łatwo się domyśleć ten niezwykły mieszkaniec Turynu, który oddał całe swoje serce żyjącym w nim robotnikom, jest dzisiejszym patronem. Ale czy wiecie państwo jak się nazywa? To kanonizowany w roku 1970 przez papieża Pawła VI ksiądz Leonard Murialdo.