Zbierają się codziennie w południe - księża na dachu, a wierni na balkonach. Modlą się do Matki Bożej Pompejańskiej.
Historię opisuje Giacomo Gambassi z „Avvenire”, największego katolickiego dziennika we Włoszech.
Księża Manrico (proboszcz), Eugenio i Luca są z parafii św. Julii Billiart w rzymskiej dzielnicy Tor Pignattara. Mieszka tu ok. 6 tys. mieszkańców, z czego jedna trzecia to muzułmanie.
Każdego dnia o 12.00 najpierw dzwonią dzwony, a z kościoła rozlega się śpiew. Na dachu świątyni, otoczonej kamienicami, pojawiają się trzej kapłani. To sygnał, na który otwierają się okna, zapełniają się tarasy.
Księża w fioletowych stułach prowadzą przez głośniki modlitwę przebłagalną za wstawiennictwem Matki Bożej Pompejańskiej. Później jest krótkie rozważanie. I na koniec pożegnanie, któremu towarzyszą także pozdrowienia przekazywane z okna do okna. Niektórym wtóruje nieśmiertelne pytanie Włochów: „Co ugotowałaś(eś) na obiad?”.
Ksiądz Manrico zaznacza: „W momentach trudnych Rzym zawsze zwracał się do Matki Bożej, prosząc o Jej opiekę. A dzisiaj przechodzimy przez wydarzenia, w których cierpienie, zagubienie i samotność naznaczają życie wielu rodzin”.
Akcję wymyślili jako „duchową odpowiedź na flashmob, który rozgrywa się codziennie o 18.00 na włoskich dachach”. Ich spotkanie z Maryją i mieszkańcami trwa od 10 do 15 minut. „Przez tę naszą małą inicjatywę chcemy być blisko wspólnoty i dać jej odczuć, że nie jest sama” – tłumaczy proboszcz. „Jednocześnie pozwalamy naszym wiernym wyrażać swoją wiarę w sposób prosty, ale intensywny. Co do reszty, to Pan Bóg zna doskonale nasze zmartwienia i nadzieje, które nosimy w sercach”.
Sama parafia także stara się, mimo nałożonych z powodu pandemii obostrzeń, być ostoją dla mieszkańców. Ksiądz Manrico podkreśla, że dzielnica jest dość zaludniona – takie „miasteczko w metropolii”. Kiedy rozeszła się wieść, że kościoły w Rzymie mają być zamknięte, wielu ludzi poczuło się zagubionych. Ksiądz Manrico zapewnia, że jego kościół jest stale otwarty, a kapłani są wewnątrz lub na dziedzińcu. Chcą być „latarnią w ciemnościach”, nawet jeśli niewielu ludzi tu zagląda. A pragnąc być jeszcze bardziej u boku wiernych, proponują nie tylko Msze św. przez internet, ale także katechezy na telefon czy w postaci wideorozmów.
Na pytanie, czy coś się zmieni po tym doświadczeniu, proboszcz z Tor Pignattary odpowiada prosto: „Trudno przewidzieć w tej chwili. Mamy nadzieję, że to, z czym mierzymy się dzisiaj, przyniesie owoce. I że Pan Bóg udzieli nam łaski wyzwolenia z pandemii”.