Dzisiejsza patronka swoje drugie imię zawdzięcza Maryi. Przyjęła je w czasie bierzmowania, tak jak każdy z nas.
Dzisiejsza patronka swoje drugie imię zawdzięcza Maryi. Przyjęła je w czasie bierzmowania, tak jak każdy z nas. Ale akurat ona, wybrała je nie dlatego, że nie miała lepszego pomysłu. Ani nie dlatego, żeby jej imię brzmiało bardziej arystokratycznie – Joanna Maria – bo jako urodzona na zamku w La Roche, doprawdy nie musiała już niczego sobie dodawać, by poczuć się wyjątkową. Otóż ta młoda dziewczyna przyjęła wraz z Duchem Świętym imię Bożej Rodzicielki, bo od dziecka pragnęła być taka jak Ona – całkowicie oddana Bogu. Kłopot tylko w tym, że w rzeczywistości XIV wieku we Francji Joanna Maria de Maille nie miała prawa sama o sobie decydować. Być może nawet skłoniłaby swojego ojca do wydania zgody na rozpoczęcie przez nią życia zakonnego, ale ten zmarł nagle, a opiekę nad naszą dzisiejszą patronką przejął jej dziadek. I to on ostatecznie zdecydował, że w wieku 16 lat poślubi ona barona Roberta de Silly. Jednak gdy w samym dniu ślubu, tuż po ceremonii, dziadek upadł martwy na ziemię, Joanna Maria uznała to za znak od Boga. Powiedziała swojemu mężowi, że od zawsze pragnęła swoje życie – niczym Maryja - ofiarować Bogu, że nie ma zamiaru sprzeciwiać się sakramentowi małżeństwa, ale prosi o to, by związek ten był dziewiczy. O dziwo, baron de Silly przychylił się do jej prośby, a nawet sam od siebie również złożył ślub dozgonnej czystości. Co było dalej? Dalej oboje małżonkowie zaangażowali się w dzieła miłosierdzia - wspierali ubogich, a nawet opiekowali się chorymi w czasie epidemii dżumy. Jednak rodzina barona, zamiast być dumna z jego radykalnego pójścia za Chrystusem, nabierała coraz większej niechęci do jego żony, którą obwiniała o całą tę religijną fanaberię. Obwiniała i niecierpliwie czekała, kiedy to się wreszcie skończy, bo baron hojnie wspierał ze swojego rodzinnego majątku charytatywne inicjatywy małżonki. Ostatecznie, po 6 latach małżeństwa, młody baron zginął od ran odniesionych w czasie wojny francusko-angielskiej, a Joanna Maria de Maille została - jako bezdzietna wdowa - z niczym. O powrocie na rodzinny zamek nie mogło być mowy, bo warunkiem było tutaj ponowne zamążpójście. Cóż więc uczyniła? To, co jej święta patronka z bierzmowania – powierzyła się całkowicie Bogu. Zamieszkała w Tours, w skromnym pokoiku przylegającym do klasztoru franciszkanów. Ponowiła przed biskupem ślub czystości. No i odtąd, aż do swojej śmierci, to jest przez 61 lat, wiodła życie pełne umartwienia, modlitwy i poświęcenia dla bliźnich w potrzebie. A jeśli brzmi to zbyt ogólnie, to powiedzmy wprost – była posługiwała w miejscowym szpitalu, dostrzegając w umierających tam biednych ludziach oblicze samego Chrystusa. Czy wiecie państwo kiedy umarła wspominana dzisiaj bł. Joanna Maria de Maille? 28 marca 1414 roku i - choć była wdową - to jak przystało na tercjarkę franciszkańską została pochowana w habicie. Jest patronką wdów, wygnańców, ludzi wyśmiewanych dla ich pobożności, a także osób mających rodzinne problemy.