To było najtrudniejsze doświadczenie ks. Krzysztofa Kołtunowicza. - Na Mszę o 7.00 przyszło 15 osób. I oto ja, ksiądz, zamiast zachęcać ludzi do kościoła, ze łzami w oczach miałem robić coś odwrotnego? - pyta. Co zrobił duszpasterz?
Surowy przepis o obecności w kościele do 5 osób na czas epidemii koronawirusa opustoszył nasze kościoły. Jak to przeżywają duszpasterze? Oto kilka wymownych świadectw.
Ks. Wojciech Jończyk jest neoprezbiterem, wikariuszem w parafii Jastrzębia. To jego pierwszy rok pracy duszpasterskiej po święceniach kapłańskich. - To miał być pierwszy Wielki Post i Wielkanoc w mojej pracy duszpasterskiej. Wszystko zapowiadało się po prostu pięknie. Ze służbą liturgiczną zaczęliśmy próby dużo wcześniej, by jak najlepiej przygotować liturgię na Triduum i Wielkanoc. Asysta, czytania, komentarze. I nagle z tego nie ma nic. Miałem „świeczki” w oczach, gdy ostatnio sprawowałem Mszę św. w dosłownie pustym kościele. Była zamówiona Msza św., ale nie przyszedł nikt. Oto mały wirus dosłownie zatrzymał cały świat. I ja, młody ksiądz, z zapałem i pomysłami musiałem się zatrzymać. I pytam: Panie Boże, co Ty chcesz pokazać mnie, młodemu kapłanowi, który miał tyle zrobić? Tak po ludzku tęsknię za parafianami. Patrzę na proboszcza, który - choć z dużym doświadczeniem - też chodzi smutny i osowiały. 25 marca mieliśmy w parafii odpust, z okazji tytułu naszego kościoła. Przygotowałem kazanie. Głosiłem do prawie pustego kościoła, choć przygotowałem się tak, jakby świątynię miały wypełnić tłumy - mówi ks. Jończyk.
Pod gmachem radomskiego seminarium od wielu dni stoi samochód bp. Piotra Turzyńskiego. Wcześniej, praktycznie każdego dnia, biskup jechał z posługą na parafie. - To bardzo trudny czas dla wszystkich, szczególnie dla chorych. Za nich, za służby walczące z epidemią i o jej zatrzymanie modlę się codziennie, sprawując Mszę św. w mojej domowej kaplicy. Jest taka tęsknota za ludźmi. Czas Wielkiego Postu był wypełniony w moim kalendarzu. Niedziele to miały być biskupie wizytacje. To piękne momenty spotkań z ludźmi, z grupami. Poruszające i piękne chwile Tego nie ma i brakuje. Końcówka Wielkiego Postu to rekolekcje parafialne i początek bierzmowań. To coś pięknego oglądać młode twarze, przejęte, pełne wiary, ideałów. To mnie zawsze porusza. I tego nie ma. Brakuje też studentów i alumnów w seminarium. Nie ma wykładów. To ból duchowy, nieporównywalny z tym, co cierpią chorzy. Modlimy się za nich - mówi bp Turzyński.
Radomska katedra jest jedną z największych świątyń w diecezji. Jej rozmiary sprawiają, że obecność maksymalnie 5 osób robi wyjątkowe wrażenie pustki. - Gdy celebruję Mszę św. dla tak niewielkiej grupy osób, po prostu nie słyszę odpowiedzi na liturgiczne wezwania - mówi ks. Krzysztof Ćwiek, proboszcz parafii katedralnej i dodaje: - Od momentu, gdy musiałem ogłosić parafianom ograniczenia wynikające z przepisów, czułem się wyjątkowo źle. Chodziłem zamknięty, pochmurny. Nigdy w ponad 30 latach pracy duszpasterskiej nie doświadczyłem czegoś podobnego. Gdy zostałem proboszczem, mówiłem, że proboszcz nie może być sam. Trzeba z nim być, trzeba się za niego modlić. To dodaje księdzu sił, a on czuje się potrzebny. Z natury święceń i przysięgi proboszczowskiej, którą się składa z przejęciem, wynika odpowiedzialność za ludzi i pomoc im na drodze do zbawienia.
Droga z plebani do katedry wiedzie przez ruchliwe radomskie skrzyżowanie ulic Sienkiewicza i Mickiewicza. - Teraz ludzi jest mniej, ale częściej można spotkać ludzi, którzy pozdrawiają, uśmiechają się. Więcej jest tej prostej życzliwości - mówi ks. Ćwiek.
Ks. Andrzej Cieszkowski, proboszcz parafii Sienno, zanim zaczął pracę duszpasterską w tej parafii, przez 25 lat był misjonarzem w Namibii w Afryce. - Tam, w Afryce, bywało tak, że przyjeżdżałem na stację misyjną i nie było nikogo. Ale to było naprawdę rzadko. Najczęściej było tak, że na Mszę św. czekali ludzie, a ja musiałem nie tylko sprawować Eucharystię, ale także mieć coś, co materialnie wesprze ich codzienność. Nieuchronnie zbliża się Triduum Paschalne. Wszystko wskazuje na to, że będziemy je sprawować bez udziału wiernych. W Afryce to były dni, gdy brało w nich udział wyjątkowo wiele osób. Wtedy udzielaliśmy sakramentu chrztu, błogosławiliśmy małżeństwa i było bierzmowanie - mówi ks. Cieszkowski.
4 marca ks. Krzysztof Kołtunowcz, wikariusz parafii pw. Stefana, szedł z uczniami radomskiej PSP nr 4 w marszu ku czci św. Kazimierza, patrona miasta, diecezji i szkoły. Tego dnia w Polsce została zdiagnozowana pierwsza osoba, zarażona koronawirusem.
- Potem wszystko szło lawinowo. Zamknięcie szkół, ograniczenia obecności wiernych w liturgii. Szczególnie zapamiętałem Mszę św. o 7.00, gdy przed kościołem zebrało się około 15 osób, a przepisy pozwalały na obecność 5 - mówi ks. Kołtunowcz.
Tej Eucharystii duszpasterz nie zapomni. - Wyszedłem do tych ludzi, ale nie dałem rady. Wróciłem do zakrystii i wtedy powodziłem sobie, że są kościelne przepisy, a ja muszę się podporządkować. Ponownie wyszedłem do tych ludzi i poprosiłem, by w Mszy św. wzięli udział tylko ci, którzy zamówili Mszę św. Pozostałych zaprosiłem do ceremonii udzielenia w grupach Komunii św. przed Eucharystią. Przyszli, i mieli łzy w oczach, a ja też czułem, że nie umiem powstrzymać wzruszenia. Potem zacząłem celebrację Mszy św. i widziałem, że jedna z osób stała na zewnątrz. Zostawiła otwarte drzwi kościoła. Stała na dworze. Potem przyszła i poprosiła o udzielenie Komunii św. Tych przeżyć nie da się zapomnieć. Poza tym tęsknię za spotkaniami grup parafialnych i za szkołą. Mamy katechezy, spotkania grup w Internecie. Ale to nie zastąpi spotkań z realu - opowiada ks. Kołtunowicz.
Puste kościoły to nie przypadek, ale znak do odczytania. Tak twierdzi ks. prof. Wiesław Przygoda, teolog pastoralista. - James Caviezel, który zagrał Chrystusa w „Pasji” Mela Gibsona, powiedział, że przypadki są wiarą ateistów, dla wierzących są to znaki. Staram się tak na to patrzeć. Takim znakiem są puste z konieczności kościoły. Jak odczytać ten znak? Dla mnie, kapłana i człowieka wierzącego, znak pustego kościoła to znak Chrystusa ogołoconego ze wszystkiego. On taki był, ukrzyżowany i umierający na krzyżu. Dziś wielu chrześcijan odrzuca sakramenty. Doświadczyłem tego, będąc wielokrotnie w krajach Europy Zachodniej. Szczególnie odrzucenie i kontestacja dotyczy sakramentu pokuty i pojednania. Wielu też nie korzysta z Eucharystii. Dziś Chrystus obecny jest w cierpiących, zarażonych. On stał się wszechświatowym sakramentem. Sakrament jest nie tylko znakiem, ale ma także moc sprawczą. Ona musi się zrodzić w sercach poszczególnych ludzi i dokonać przemienienia. Potrzeba nam nawrócenia i przemiany. Wobec rodzącego się pesymizmu, spójrzmy z optymizmem. Wielki Post rozpoczęliśmy od przyjęcia prochu. Bez Boga jesteśmy prochem bez życia, a to Pan Bóg jest źródłem życia. Pusty kościół może w tym roku być znakiem. Może być symbolem pustego grobu Chrystusa, przypomnieniem, że On zmartwychwstał - mówi teolog.