Ikona katolików w Ameryce Środkowej, ale i tamtejszych ruchów lewicowych.
Ikona katolików w Ameryce Środkowej, ale i tamtejszych ruchów lewicowych. Człowiek, którego posąg stanął w roku 1998 nad Zachodnimi Wielkimi Drzwiami w anglikańskim Opactwie Westminsterskim, pośród 10 największych męczenników XX wieku, takich jak św. Maksymilian Kolbe, czy Martin Luther King. Kapłan, którego życie i śmierć niezmiennie inspiruje filmowców na świecie. Kto taki? Oskar Arnulf Romero y Galdámez. Gdy przyszedł na świat w 1917 roku w Ciudad Barrios, w południowo-wschodnim Salwadorze, nic nie wskazywało na to, że będzie dla kogokolwiek stanowił inspirację. Ot, kolejny biedny młody człowiek, który zamiast się uczyć w wieku 12 lat zaczyna pracę, by pomóc rodzinie. A jednak ten chłopak miał marzenie i usilnie dążył do jego spełnienia – chciał być księdzem. Dlatego najpierw dostał się do małego seminarium prowadzonego przez klaretynów, potem do jezuickiej szkoły w stolicy Salwadoru, a ostatecznie wyjechał z kraju, by studiować w Rzymie na Uniwersytecie Gregoriańskim. Tam zastała go wojna i tam także, w roku 1942, przyjął święcenia kapłańskie. Początkowo ks. Romero planował pozostać w Rzymie i doktoryzować się w zakresie teologii ascetycznej, jednak w roku 1944 powrócił do Salwadoru. Dlaczego? Bo w jego ojczyźnie dramatycznie brakowało księży, a kolejne wojskowe junty de facto plądrowały kraj. Do roku 1967 jego życie ograniczało się do bycia wykładowcą w seminarium i zwykłym księdzem na jednej z wiejskich parafii. Jednak potem... potem wszystko nabrało rozpędu. Kolejny pucz doprowadza do objęcia władzy przez kolejną grupę wojskowych, na ulicach miast i wiosek pojawiają się szwadrony śmierci, mordujące przeciwników politycznych rządu, a ks. Oscar Romero zostaje wybrany sekretarzem generalnym episkopatu Salwadoru. Szybko otrzymuje sakrę biskupią, jest przez cztery lata biskupem pomocniczym i w końcu, w roku 1977, zostaje arcybiskupem metropolitą San Salvadoru. Wydaje się być idealnym, konserwatywnym kandydatem, który nie będzie wchodził w paradę wojskowym. Gdy jednak tego samego roku zostaje zamordowany ojciec Rutilio Grande, jeden z najbardziej zagorzałych krytyków terroru w Salwadorze, coś pęka w sercu dzisiejszego patrona. Staje się znakiem sprzeciwu wobec przemocy, która panuje w Salwadorze. Jego społeczne zaangażowanie i bezkompromisowe kazania, które głosi w stołecznej katedrze, przynoszą mu uznanie pośród wiernych w całym kraju. Równocześnie odsuwają się od niego inni biskupi, a nieznani sprawcy dwukrotnie podejmują próby zabicia niewygodnego arcybiskupa. Kiedy wybucha w Salwadorze wojna domowa, dni abp. Oskara Romero są już policzone. Podpisuje na siebie wyrok śmierci 23 marca 1980 roku, gdy w kazaniu mówi wprost: „W imieniu Boga, w imieniu cierpiących ludzi, których płacz codziennie coraz wyżej wznosi się ku niebu, proszę was, błagam, rozkazuję wam: zaprzestańcie represji!”. Następnego dnia ginie zastrzelony przez nieznanych sprawców w czasie odprawiania Mszy św. w kaplicy stołecznego szpitala Opatrzności Bożej. W jego pogrzebie wzięło udział ponad milion osób, to jest niemal 1/6 mieszkańców Salwadoru. Czy wiecie państwo kiedy bp. Oscar Romero został wyniesiony do chwały ołtarzy? 14 października 2018 roku.