Wspominamy dzisiaj patrona Szwajcarii, któremu wdzięczni mieszkańcy tego kraju nadali zaszczytny tytuł "Ojca Ojczyzny"
Wspominamy dzisiaj patrona Szwajcarii, któremu wdzięczni mieszkańcy tego kraju nadali zaszczytny tytuł "Ojca Ojczyzny". To także jeden z największych mistyków schyłku średniowiecza, który przez 19 lat żywił się jedynie Eucharystią. To w końcu niezwykły pustelnik, który choć do swojej samotni udał się po 50-tce, to zyskał miano „leśnego brata Klausa”. Postać nietuzinkowa, choć mówimy o synu skromnego i prostego szwajcarskiego górala z XV wieku. A ile jeszcze można by o nim powiedzieć… Że pierwotnie myślał o stanie duchownym, dlatego wstąpił do benedyktynów. Że opuścił zgromadzenie i za radą rodziców się ożenił. Że 27 lat pełnił służbę wojskową w randze oficera, gdy Szwajcaria walczyła najpierw z Austrią, a następnie sama ze sobą w wojnie domowej. Że został zapamiętany w czasie tej wojny jako żołnierz łagodny w traktowaniu jeńców. Że otaczał opieką kościoły i ubogich. Że jego pobratymcy wybrali go na radcę i kantonalnego sędziego oraz deputowanego do federacji kantonów szwajcarskich. No i oczywiście, że za jego radą skłócone kantony utworzyły zalążek obecnego państwa czyli Związek Szwajcarski. Ten i wiele innych faktów z życia św. Mikołaja z Flüe robiło wrażenie na jemu współczesnych i nawet dzisiaj zasługują one na podziw. A jednak to nie na tego niezwykłego człowieka, ale na jego małżonkę chcę zwrócić na koniec państwa uwagę. Dlaczego na nią? Może dlatego, że dała swojemu mężowi dziesięcioro dzieci – pięciu chłopców i pięć dziewcząt. A może dlatego, że dzielnie prowadziła domowe gospodarstwo w czasie wojen, na których służył jej małżonek? To też, jednak to, co było w jej rodzinnym życiu najtrudniejsze, dokonało się gdy św. Mikołaj wrócił z wojny. Oto zgodziła się wtedy, by jej mąż opuścił rodzinę i zamieszkał w pustelni, do której wyrywało się jego serce. Ta zgoda musiała ją niemało kosztować z uwagi na dzieci i plany dotyczące ich wspólnej starości. Gdy jednak już się z tym pogodziła i powiedziała 'tak', nasz dzisiejszy patron wyruszył boso, z kosturem w ręku, ku odległej Alzacji. W drodze przeżył jednak wizję mistyczną i ostatecznie osiadł w górskim wąwozie zaledwie... kwadrans od domu. I zaiste dziwna to była samotnia, do której ciągnęły rzesze pielgrzymów, którzy szukali u brata Klausa dobrej rady i modlitewnego wsparcia. Z czasem zaczęli zasięgać u niego rady nawet władcy i książęta, a sława jego sprawiedliwości i świętości – jak już wspomnieliśmy - sprawiła, że nawet w czasie wojny domowej jego głos był powszechnie szanowany i uznany za rozstrzygający. Św. Mikołaj z Flüe zmarł 21 marca 1487 roku, ale nie byłoby całej tej jego historii, gdyby w jej tle – w odległości kwadransa drogi od pustelni - nie była stale obecna cierpliwa i kochająca małżonka. Czy wiecie państwo jak się nazywała? Dorota Wyss i już to samo w sobie jest niezwykłe, że jej imię i nazwisko zostało ocalone od zapomnienia.