„A we mnie samym wilki dwa / Oblicze dobra, oblicze zła / Walczą ze sobą nieustannie / Wygrywa ten którego karmię”
„A we mnie samym wilki dwa / Oblicze dobra, oblicze zła / Walczą ze sobą nieustannie / Wygrywa ten którego karmię”. To cytat z Luxtorpedy, konkretnie z wydanego w 2012 roku – aż trudno w to uwierzyć, że to już tyle lat minęło – utworu „Wilki dwa”. Polecam państwa uwadze. Polecam szczególnie w kontekście dzisiejszego świętego, którego imię wprost nawiązuje do wilka i brudu albo piany. Bo w sumie to prawda, że każdy z nas, jak dobrze poszuka, to może znaleźć w sobie takie brudne, toczące pianę z pyska zwierzę. Można mu pofolgować, ale można też dokonać arcytrudnej sztuki i wziąć je w ryzy. Tak jak miało to miejsce w przypadku św. Wolframa, bardzo pobożnego człowieka z VII wieku. Przyszedł on na świat w rodzinie dworskiego urzędnika w czasach, gdy państwem frankońskim rządzili Merowingowie. Choć miał perspektywy świeckiej kariery, poszedł za głosem powołania i został duchownym. Jednak bycie kapłanem na dworze królewskim pod koniec siódmego stulecia w Europie to nie było zajęcie dla ludzi miłujących kontemplację. Zachodnie imperium dawno upadło, a nowi władcy, którzy jedną nogą wciąż byli w świecie barbarzyńców, potrafili być nieobliczalni. Także ich najbliższe otoczenie dalekie było od kółka różańcowego. Dotyczyło to także duchownych. Czym więc musiał wyróżniać się św. Wolfram na ich tle, że uczyniono go metropolitą w Sens [sąs] w roku 683. Czy był najdzikszym z dworskiej sfory wilków, czy wręcz przeciwnie, odbiegał od nich tak bardzo swoją wiedzą i cnotą, że sakra biskupia mogła przypaść w udziale tylko jemu? Hagiografowie skłaniają się ku tej drugiej tezie, na poparcie której mają zresztą dowód – oto św. Wolfram po siedmiu latach sprawowania rządów w metropolii odrzuca wszystko to, co bezpieczne i znane, i wyrusza wzorem angielskich misjonarzy w sam środek dziczy – do pogan zamieszkujących Fryzję, czyli okolice dzisiejszych Niemiec północnych i Holandii, tuż przy ujściu Renu. Kiedy mówię o dziczy, mam na myśli plemiona, które zachowały jeszcze zwyczaj składania swoim bogom ofiar z ludzi. I to tam właśnie św. Wolfram zanosi Dobrą Nowinę, czyniąc cuda i znaki. Czy osiąga ewangelizacyjny sukces? Nie. Oto bowiem dziki władca ludu Fryzów, Radbod, odrzuca złożoną mu propozycje chrztu, wybierając raczej piekło ze swoimi przodkami, niż niebo w którym będzie z garstką swoich ubogich poddanych. Jak ulał pasują do tej sytuacji słowa Luxtorpedy zacytowane na wstępie. Te o tych dwóch wilkach, które w naszym sercu toczą nieustanny bój między dobrem i złem. Radbod umiera wkrótce odrzucając Boga, św. Wolfram powraca do królestwa Franków i wstępuje do klasztoru. Ten, którego imię głosi dzikość wilka, poddaje się tam benedyktyńskiej regule pracy oraz modlitwy. I dlatego umiera nie jako metropolita Sens, ani kapelan królewski, którym był przez wiele lat, tylko jako zwykły mnich. Kiedy ma to miejsce? 20 marca pomiędzy rokiem 700 a 704.