"Biblia mówi, że pierwszym złem jest samotność. Nikomu z nas nie jest dobrze być samemu". Z ks. Markiem Dziewieckim rozmawia ks. Stanisław Piekielnik.
ks. Stanisław Piekielnik: Kwarantanna to izolacja. Nikt tego nie lubi. To sytuacja nienaturalna nawet dla osoby introwertycznej, a co dopiero dla ludzi towarzyskich. Jak wpływa na naszą psychikę?
Ks. Marek Dziewiecki: To prawda. Biblia mówi, że pierwszym złem jest samotność. Nikomu z nas nie jest dobrze być samemu. Człowiek to ktoś zdolny do spotkań i ktoś spragniony spotkań. Bóg kocha nas do tego stopnia, że nie chce mieć wyłączności, gdy chodzi o miłość wobec nas. Pragnie, byśmy kochali i byli kochani także w kontaktach z ludźmi. Najbardziej radośni i bezpieczni czujemy się wtedy, gdy jest obok nas ktoś, kogo rozumiemy i kochamy, i kto nas rozumie i kocha.
- Jak radzić sobie z kwarantanną? Na razie ma ona trwać14 dni, a później może i dłużej. O czym pamiętać? Jakie nowe elementy warto wprowadzić do planu dnia?
- Najpierw trzeba się strzec tego, co szkodzi. Pierwszym niebezpieczeństwem jest nadmierne skupianie się w myślach i przeżyciach związanych z zagrożeniem koronowirusem. Przesadna koncentracja człowieka na samym sobie, a zwłaszcza na swoich obawach i lękach, jest równie destrukcyjna, jak samotność czy złe bycie razem. Po drugie, trzeba strzec się bezczynności, poddawania się lenistwu, marnowania czasu. Dzieciom i młodzieży w szczególny sposób grozi siedzenie godzinami przy urządzeniach elektronicznych. To groźne dla zdrowia fizycznego i psychicznego, a jednocześnie to droga do popadania w uzależniania czy do pogłębiania tych uzależnień. Kwarantanna jest dobrze przeżyta wtedy, gdy nie tylko chronimy się przez zarażeniem koronawirusem, lecz gdy jednocześnie nie szkodzimy sobie niezdrowym dla ciała, psychiki czy ducha sposobem korzystania z czasu izolacji. Warto teraz zarezerwować sobie znacznie więcej czasu niż dotąd na modlitwę, na może codzienne przeżywanie Drogi Krzyżowej z własnymi przemyśleniami, na codzienne przeżywanie Eucharystii za pomocą mediów. Warto więcej niż dotąd czytać wartościowych książek. Warto chodzić na dłuższe spacery w miejsca, gdzie nie ma skupisk ludzi. Warto dłużej niż dotąd rozmawiać z bliskimi, a do innych osób, na których należy, warto dzwonić czy pisać listy, żeby się wzajemnie wspierać.
- Rodzice i dzieci - jak rozmawiać na temat choroby, zakażenia, leczenia, cierpienia, śmierci?
- W sytuacji pandemii i zagrożenia zdrowia oraz życia tysięcy ludzi, dzieci przeżywają nieuniknione przecież lęki. Zwykle w swojej wyobraźni wyolbrzymiają rozmiary niebezpieczeństwa. Boją się o siebie i o swoich bliskich. Czasem płaczą z przejęcia. Najlepszą pomocą i środkiem uspakajającym są: miłość ze strony rodziców oraz solidna wiedza. Gdy rodzice w tym czasie jeszcze czulej i serdeczniej niż zwykle okazują swoją bliskość pełną miłości, cierpliwości, empatii, to dzieci czują się bezpieczne. Podobnie uspakaja je konkretna, prosto i precyzyjnie podana wiedza na temat zasad higieny i zasad postępowania, które chronią przed zarażeniem.
- Kwarantanna w rodzinie… Jak uniknąć sporów czy kłótni, które w naturalny sposób się rodzą w sytuacjach zagrożeń i napięć. Jak reagować, gdyż już do kłótni dojdzie?
- Kwarantanna przeżywana w rodzinie, weryfikuje to, co w tej rodzinie dzieje się na co dzień i w zwyczajnych sytuacjach. Tam, gdzie jest wzajemna miłość, wsparcie, empatia, tam w naturalny sposób kwarantanna staje się czasem jeszcze większej i jeszcze bardziej umacniającej bliskości. Kochający się małżonkowie, rodzice i dzieci wykorzystują teraz czas na pogłębione rozmowy o życiu, o wartościach, o sensie istnienia, o wzajemnej miłości. Na poważną próbę wystawione są natomiast te rodziny, w których bliscy na co dzień mało ze sobą rozmawiają i mało okazują sobie miłości. W takich rodzinach kwarantanna bardzo niepokoi, gdyż odsłania ten bolesny stan rzeczy. Pod byle pretekstem łatwo wtedy o wzajemną agresję i kłótnie. Także w tej dziedzinie zło zwycięża się dobrem. Warto wtedy zaproponować bliskim szczere rozmowy o tym, co ich boli i co warto zmienić we wzajemnych relacjach.
- Ilość i jakość informacji w mediach przeraża. Wzrasta ilość zakażonych, chorych i zmarłych. Jak uniknąć paniki?
- Po pierwsze, warto rozsądnie dozować sobie korzystanie z informacji. Wszystko w nadmiarze szkodzi. Także informacje. Zwłaszcza informacje o zagrożeniach. I zwłaszcza wtedy, gdy niektóre osoby i media niestety wręcz celowo rozpowszechniają fałszywe informacje po to, by siać zamęt i panikę. A tak niestety wygląda sytuacja w Polsce. Sam sobie wprowadziłem zasadę, że korzystam z mediów informacyjnych dwa razy dziennie: rano i pod wieczór. I że korzystam wyłącznie z tych mediów, które nie wytwarzają ani nie powielają fałszywych informacji. Po drugie, skupiam się nie na myślach o zagrożeniu, lecz na odpowiedzialnym wykorzystywaniu czasu, jaki został mi dany z powodu kwarantanny. Skupiam się na wspieraniu osób, które potrzebują wsparcia i na pracowitym wykorzystaniu każdego dnia. W moim przypadku to głównie w tych dniach pisanie nowej książki.
- Oczekiwanie na złe wieści, dotyczące mojej osoby czy moich bliskich… Jak przyjąć wynik testu, jeśli wskazuje on na to, że zachorowałem na koronowirusa? Jak przyjąć informacje o chorobie kogoś z bliskich?
- Nie oczekuję złych wieści, bo to nie byłoby racjonalne. Mobilizuję siebie i bliskich do takiego postępowania, które maksymalnie ogranicza możliwość choroby. Jeśli mimo to ona się pojawi, to wiem, że nie jest to przecież koniec świata. Wyciągam wnioski: zgłaszam siebie czy kogoś z bliskich do odpowiednich służb medycznych i postępuję zgodnie z ich wskazaniami. Pamiętam o tym, że dla ogromnej większości osób ta choroba nie jest dotkliwa, a często przechodzimy ją wręcz bezobjawowo. Modlę się i czynię wszystko, co pomaga pokonać chorobę. Resztę zawierzam Bogu.
- Mam jakiś biznes, który mi się „sypie”, albo zawiesili produkcję w moim zakładzie pracy… Jak wtedy przetrwać? Pojawia się stres i pytanie: czy i jak utrzymam rodzinę? W jaki sposób podtrzymywać na duchu bliskich w takiej sytuacji, na przykład małżonka czy rodzica?
- W takich sytuacjach uspakaja przypominanie sobie i bliskim, że to przecież nie nasza wina, to nie nasze zaniedbanie czy lenistwo doprowadziło do takiej sytuacji, lecz czynniki zewnętrzne, które od nas nie zależą. W tej sprawie rząd podejmuje już różne inicjatywy, które mają na celu wyraźne złagodzenie strat czy wręcz całkowite ich wyrównanie. To problem całego społeczeństwa, z którym wspólnym wysiłkiem poradzimy sobie.
- Moja wiara, moja religijność, moja łączność z Bogiem? Nawrócenie czy oziębienie? Miłosierdzie Boże czy dopust Boży?
- W czasie pandemii i każdego innego poważnego zagrożenia warto z całą mocą i pewnością przypominać sobie, bliskim i innym ludziom, że Bóg nigdy nie zsyła nam prób, kar, cierpienia, choroby. To wszystko sami sobie zsyłamy, albo zsyłają nam inni ludzie. Bóg kocha nas bardziej niż najbardziej kochający rodzice. On nie karze, lecz cierpi, gdy grzeszymy. To nie On zsyła nam krzyże, lecz to my Go ukrzyżowaliśmy, gdy przeszedł do nas w ludzkiej naturze. On czyni wszystko, by nas ratować, uzdrawiać, leczyć – na ciele i na duchu. Kwarantanna to szansa na pogłębienie więzi z Bogiem i na pogłębienie świadomości, że po grzechu pierworodnym życie na tej ziemi bez Boga, bez Jego prawdy o nas i bez Jego miłości do nas, byłoby niezrozumiałe i stałoby się nieznośnym ciężarem.
- Jak ja, jako duszpasterz/ksiądz, mogę/powinienem pomóc moim parafianom? Co im mówić?
- Najbardziej pomagam wtedy, gdy przypominam sobie i innym ludziom prawdę o tym, że jesteśmy w rękach kochającego Boga i że w każdych czasach najbardziej chronieni są ci, którzy we wszystkim słuchają Boga. Ja, kapłan, mam w tym czasie okazywać szczególnie ofiarną miłość i serdecznie modlić się z parafianami i za parafian. Mam kierować się wyobraźnią Bożej miłości tu i teraz. Bóg sam podpowie mi, co konkretnego mam czynić i mówić.
- Koronawirus a miłość bliźniego. Mam szansę pomagać innym. Mam szansę zweryfikować moje wymagania wobec innych - sklepy, urzędy, transport, szpital. Mam szansę docenić pracę innych...
- Pandemia weryfikuje nie tylko naszą dojrzałość osobistą, naszą więź z Bogiem i nasze więzi z bliskimi. Ona weryfikuje również nasze postawy społeczne. Podziwiam tych ludzi, którzy bardziej myślą o innych niż o samych sobie. Podziwiam tych, którzy dzwonią do sąsiadów samotnych czy będących w starszym wieku, by z nimi rozmawiać, by ich uspakajać, by zrobić dla nich zakupy. Cieszę się tymi, którzy w sklepach, urzędach i szpitalach dziękują tym, którzy tam pracują, którzy się za nich modlą, którzy okazują szacunek dla ich pracy i zrozumienie dla ich wysiłku i zmęczenia. Pandemia bardzo weryfikuje to, czy kochamy, czy też wymagamy wiele od innych i niczego od samych siebie.
- Cisi bohaterowie... Pod kombinezonem i maską jest człowiek: mąż czy żona, mama czy tata. Dyżury w wielkim stresie: od nich zależy życie i zdrowie innych ludzi, ale też w domu czeka rodzina…
- Tacy ludzie są rzeczywiście współczesnymi bohaterami! Są niezwykle ofiarni. Często harują kosztem snu, jedzenia, wypoczynku, kontaktu z bliskimi. Są świadomi tego, że ryzykują zdrowiem własnym i zdrowiem małżonka, dzieci. Przeżywają napięcie między miłością do bliskich, a obowiązkami, które wynikają z ich służby społecznej, która w sytuacji pandemii stawia ich w obliczu heroicznej próby miłości i troski za innych. Okazujmy im wdzięczność. Módlmy się za nich i za ich bliskich. Uczmy się od nich tego, co w nich nas wzrusza i co wzbudza naszą wdzięczność. Pierwszym lekarstwem na pandemię jest miłość.