Opiekunka kotów, a także najlepsza orędowniczka w sprawie plagi szczurów i myszy, czyli ktoś nieodzowny w średniowieczu na czas epidemii.
Opiekunka kotów, a także najlepsza orędowniczka w sprawie plagi szczurów i myszy, czyli ktoś nieodzowny w średniowieczu na czas epidemii. Do tego patronka podróżujących i umierających. Do dzisiaj ma nawet w Krakowie swoją ulicę - i to niedaleko Wawelu - choć mało kto dziś pamięta dlaczego. Ale gdyby trafić do Krakowa jakieś 500 lat temu, to każdy mieszkaniec wskazałby kościół pod wezwaniem dzisiejszej patronki. Dlaczego każdy? Bo kto by nie wiedział, gdzie jest świątynia ufundowana przez Mikołaja Wierzynka, rajcę miejskiego. Ale nawet, gdyby to imię i nazwisko średniowiecznym krakowiakom nic nie mówiło, to każdy był w stanie wskazać kościół, przy którym znajduje się słynny cmentarz skazańców. Grzebano na nim skazańców ściętych mieczem katowskim, którzy przed egzekucją odbyli spowiedź. Tak cmentarz, jak i świątynia, zostały zamknięte w roku 1810, a 12 lat później zniknęły z mapy miasta na zawsze - oczywiście poza nazwą ulicy, która nawiązuje do dzisiejszej świętej z VII wieku. Urodziła się w rodzinie majordomusa, czyli po prostu marszałka dworu w Austrazji, jednej z krain Królestwa Franków. Ojciec miał związane z nią poważne plany matrymonialne, ale ponieważ zmarł zanim zdążył je zrealizować, nasza 14-letnia wówczas święta, wybrała życie mniszki. Było jej o tyle łatwiej, że czekał na nią klasztor ufundowany przez jej matkę, Idubergę, która także została wyniesiona do chwały ołtarzy. Zresztą, tak samo, jak i pozostałe rodzeństwo dzisiejszej patronki, z jednym jedynym wyjątkiem, jakim okazał się następca ojca na urzędzie majordoma Austrazji. Czy życie wspominanej pod datą 17 marca świętej, różniło się jakoś od innych świętych zakonnic z okresu wczesnego średniowiecza? Nie bardzo. Z racji na wykształcenie i osobistą pobożność szybko wybrano ją na przełożoną wspólnoty benedyktynek z Nijvel (Nivelles). Szybko okazało się, że był to wybór ze wszech miar słuszny, bo nowo ufundowany klasztor zasłynął jako ośrodek promieniujący wiedzą i kulturą. Jednak naszej patronce zupełnie to nie wystarczało. Jej pragnienie bycia bliżej Boga i zrobienia dla niego dużo więcej, skłoniło ja do wyznaczenia na swoja funkcję następczyni i radykalnego oddania się modlitwie, postom i umartwieniom. Niestety, taki tryb życia dość mocno ją osłabił. Zmarła 17 marca 659 roku podczas słuchania Mszy św. Miała zaledwie 33 lata. Jaki miała mieć związek z polnymi myszami i szczurami, przed których plagą chroniła, trudno dziś orzec, ale istotnie, w kwestii błogosławionego momentu odejścia z tego świata – pod koniec Eucharystii – jest niekwestionowaną orędowniczką. Czy wiecie państwo kto taki? Św. Gertruda z Nijvel (Nivelles). Jej kult w Polsce rozpropagowała w XI wieku żona Mieszka II, Rycheza, której siostra była wówczas przełożoną w klasztorze w Nijvel (Nivelles). I tak właśnie św. Gertruda z terenów obecnej Belgii zawitała do Krakowa, od którego całą nasza dzisiejsza opowieść rozpoczęliśmy.