Pandemia dociera na kontynent południowoamerykański. O sytuacji w Peru pisze tarnowski misjonarz ks. Jan Baran.
Ksiądz Jan Baran pochodzi z parafii Wielogłowy k. Nowego Sącza. Na misje do Peru wyjechał w 2017 roku.
Jest proboszczem par. pw. Trójcy Przenajświętszej w Conaica, w diecezji Huancavelica. Pracuje w peruwiańskich Andach. Niektóre z wiosek, do których dociera są na wysokości 4300 m n.p.m.
Na swoim profilu w mediach społecznościowych zamieszcza zdjęcia z ostatniej niedzieli, kiedy jeszcze mógł wyjechać do wioski, aby odprawić Mszę świętą. Wieczorem pojechał do oddalonego około 70 km miasta, gdzie raz w tygodniu robi zakupy. Wtedy prezydent Peru poinformował o wprowadzeniu od 16 marca stanu wyjątkowego z powodu pandemii koronawirusa.
Ksiądz Jan Baran. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćKsiądz Jan Baran pisze:
15 dni kwarantanny dla całego kraju. Wojsko i policja patroluje ulice i zamyka sklepy. Niestety ludzie nie chcą akceptować nakazu pozostania w domu. Peru to nie Polska, Włochy, Hiszpania czy inne kraje wysoko rozwinięte, gdzie ludzie mają w większości jakieś oszczędności i mogą kupić niezbędne produkty. Tu większa część społeczności żyje z dnia na dzień, tzn. co dziś zarobią, to za to zjedzą. Dlatego ludziom naprawdę jest trudno poddać się takim restrykcjom. Ludzie napotykani na ulicach miast tłumaczą czasem policji, że nie będą respektować takiego prawa, gdyż wolą być narażeni na zarażenie wirusem niż umierać z głodu.
Rząd obiecał pomoc i środki, tak spożywcze, jak i pieniądze na wypłaty dla ludzi, którzy muszą zamknąć swoje sklepiki. Ale jest to mało prawdopodobne, aby się z tego wywiązał. Ci ludzie naprawdę potrzebują pieniędzy, aby przeżyć do następnego dnia. Dlatego sytuacja jest dość dramatyczna.
Z mojego doświadczenia nie wierzę w to, że wszyscy ludzie podporządkują się takiej kwarantannie. Z lęku o utratę swojego interesu, z lęku o przetrwanie, chociaż kary za niepodporządkowanie się to kary pieniężne, utrata prawa jazdy, aż do więzienia włącznie.
U mnie na wioskach gdzie prawie wszyscy żyją z tego, co sprzedadzą. Każdego dnia sytuacja będzie bardzo trudna. Zobaczymy jak się to będzie rozwijać w najbliższych dniach. Na pewno wielu ludziom będzie brakowało jedzenia. Na terenie mojej parafii blisko 50% dzieci ma anemię, wielu ludzi je naprawdę niewiele, a przy tej sytuacji – ja sobie tego nie wyobrażam. Trudny czas.
Firmy transportowe, kiedy był nakaz powrotu do swoich domów podwyższyły ceny biletów o 100%. Wielu ludzi nie może wrócić do swoich domów. To też przykra rzeczywistość w tym kraju, gdzie egoizm widać na każdym rogu w normalnym życiu, a co dopiero w takim trudnym czasie.
Trzeba się modlić o jedność, współpracę, ale przede wszystkim pamiętać o tych krajach w których korupcja, brak respektowania prawa, egoizm, kradzieże i kłamstwa są na porządku dziennym, aby szczególnie ten czas był impulsem do myślenia nie tylko o sobie, ale i o swoim bliźnim.