Ks. Cezary Chwilczyński zabrał ze sobą Pana Jezusa i modląc się o oddalenie epidemii oraz błogosławiąc mieszkańców, przeleciał samolotem nad swoją parafią i nad Wrocławiem.
Co może robić ksiądz w czasie epidemii? Modlić się - mówi z uśmiechem i przekonaniem proboszcz parafii św. Józefa Oblubieńca NMP w podwrocławskiej Żórawinie. Kapłan nieprzypadkowo znalazł się w samolocie z Najświętszym Sakramentem. Połączył swoje pasje z dzieciństwa - do Chrystusa i do samolotów. Ukończył kurs w aeroklubie, a w powietrzu spędził już setki godzin.
- Nie mam uprawnień, bo nie przystąpiłem do egzaminu, ale uwielbiam latać. To był impuls, natchnienie Ducha Świętego. Zadzwoniłem do przyjaciół, powiedziałem, co chcę zrobić. W słuchawce usłyszałem: "Przyjeżdżaj, lecimy". Cała akcja trwała około godziny - opowiada ks. Cezary Chwilczyński.
Nie poleciał sam, ale zabrał ze sobą Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, by modlić się i z góry błogosławić swojej parafii oraz stolicy Dolnego Śląska. Wziął także relikwie św. Jana Pawła II oraz figurę Matki Bożej Fatimskiej.
- W tym czasie epidemii trwajmy na modlitwie, wypraszając łaskę miłosierdzia. My, chrześcijanie szukamy ratunku u Boga i w Nim mamy nadzieję. Dla innych to może powód do żartów, śmiechów czy kpin, ale obecność Jezusa w przestrzeni publicznej jest ważna. Daje ludziom nadzieję, wiarę i miłość. Bo tam, gdzie jest Bóg, tam rozszerza się miłość - mówi ks. Chwilczyński.
I zachęca, by wierzyć w realną obecność Jezusa, Maryi i świętych. - Papież Benedykt XVI powiedział: "Kto wierzy, nigdy nie jest sam" - puentuje proboszcz parafii w Żórawinie.
ZOBACZ FILM Z PRZELOTU: