Dzisiejsza patronka w ikonografii bywa przedstawiana albo z aniołem, albo z osłem.
Dzisiejsza patronka w ikonografii bywa przedstawiana albo z aniołem, albo z osłem. I nie chodzi tutaj wcale o oddanie na obrazie naszych obiegowych skojarzeń ze świętością – że święty to albo anioł w ludzkiej skórze, albo – w nawiązaniu do owego osła – przymuł, czyli ktoś niezbyt lotny w sprawach tego świata. Okazuje się bowiem, że i anioł i osioł mają w życiorysie dzisiejszej patronki znaczenie jak najbardziej konkretne: anioł dosłowne, bo dane jej było często widywać swojego Anioła Stróża, a osioł przenośne, gdyż na przekór czarnej legendzie jest to zwierze pracowite, wytrwałe, cierpliwe i dalekie od strojenia fochów. Zatem dorobić się osła w ikonografii to nie byle jaka sztuka. Właściwie, biorąc pod uwagę swoje swoje wysokie urodzenie i świetne zamążpójście, kobiecie tej bardziej powinien pasować w herbie król ptaków – orzeł - ona sama jednak wolała zejść na ziemię i zaraz po ślubie zamieszkała wraz z mężem na Zatybrzu, to jest w najuboższej części Rzymu. Choć mieszkała w pałacu, to jednak w dzielnicy biedoty, przestępców i kurtyzan zasłynęła z dobroczynności, życzliwości i sąsiedzkiej pomocy. Dbała o tych, którzy nic nie mieli, zaś okoliczne kościoły zawdzięczały jej szaty i naczynia liturgiczne. Urodziła troje dzieci i całą trójkę nie tylko osobiście wykarmiła, ale i wychowała, co w XIV wieku uważane było za ekstrawagancję. Ponieważ prowadzenie domu i opieka nad dziećmi zajmowała jej sporą część dnia, dlatego czas na modlitwę znajdowała nocami. A miała o czym rozmawiać z Bogiem, skoro dwoje z jej dzieci zmarło w dzieciństwie, zaś mąż i ostatni z synów zostali wypędzeni z Rzymu, gdy podczas wojny króla Neapolu z papieżem opowiedzieli się za głową Kościoła. Jakby tego było mało pałac naszej dzisiejszej patronki został doszczętnie zrabowany, a ona sama pozostawiona bez środków do życia. Nie na darmo jednak jej atrybutem jest osioł – zamiast się bowiem załamać, ta kobieta wytrwale, cierpliwie i pracowicie robiła to, co do tej pory – myślała o innych. Pomagała potrzebującym w czasie zarazy, nie omijała biednych, nieustannie się modliła. A gdy dotarła do niej wieść, że wszyscy jej bliscy – na skutek niewoli i wojennej zawieruchy – odeszli z tego świata, to nawet wtedy postanowiła zrobić coś dla Boga, a nie dla siebie. I tak oto powstało przy kościele S. Maria Nova przy Forum Romanum i Colosseum stowarzyszenie szlachetnych pań, które zapragnęły uświęcać się przez modlitwę, uczynki pokutne i dzieła miłosierdzia. I to przy tym kościele nasza patronka zamieszkała pod koniec życia i tam też w wieku 56 lat umarła dnia 9 marca 1440 roku. Nie umierała jednak anonimowa, bo Pan Bóg obdarzył ją przed śmiercią niezwykłymi łaskami mistycznymi – darem ekstaz, prorokowania, uzdrawiania, a także widzenia swojego Anioła Stróża, co przypadło w udziale niewielu świętym, a jej tak. Jej czyli komu? Św. Franciszce Rzymiance, która z oślim uporem dzień za dniem zmierzała do chwały nieba.