Wszyscy znamy imiona dzisiejszych patronek. Znamy je, choć od roku 1969 nie są już wspominane w czasie każdej sprawowanej Eucharystii.
Wszyscy znamy imiona dzisiejszych patronek. Znamy je, choć od roku 1969 nie są już wspominane w czasie każdej sprawowanej Eucharystii. A tak właśnie było przez 1700 lat, czyli od momentu męczeńskiej śmierci Perpetui i Felicyty 7 marca 202 lub 203 roku. To wydarzenie musiało wstrząsnąć Kościołem, skoro te bohaterki wiary, jak o nich mówiono, dzień w dzień upamiętniane były w modlitwie eucharystycznej. Jednak, co smutne, gdy patrzy się na doświadczenia obu tych młodych kobiet z perspektywy nowożytnej historii nieprawości człowieka, to okazuje się, że przestały być one już tak wyjątkowe. To, że św. Perpetua była młodą matką i chrześcijanką, która musiała wyznawać wiarę w Chrystusa potajemnie, to przyznacie państwo nie jest rzecz niezwykła w ostatnich dwóch wiekach dziejów Europy. To, że trafiła do więzienia ona sama i ludzie, w których rozpaliła podobną miłość do Bożego Syna, także jej niewolnica św. Felicyta, to również nie wygląda nieznajomo. To, że ta ostatnia urodziła w więzieniu dziecko, dziewczynkę, bo aresztowano ja brzemienną i że dziecko to musiała oddać, to także nie zaskakuje, gdy znamy współczesną historię. Tak samo jak i fakt, że Perpetua w więzieniu pisała w ukryciu pamiętnik, by ocalić te wydarzenia od zapomnienia. I jak to, że obie młode mamy i chrześcijanki znalazły w więzieniu życzliwych ludzi, dzięki którym mogły potajemnie przyjąć chrzest, bo do tej pory były katechumenkami. Także finał tej historii brzmi nadzwyczaj znajomo. Oto w końcu po okresie niepewności, będącej zresztą dodatkową torturą, obie kobiety skazano na śmierć przez rzucenie na pożarcie dzikim zwierzętom. Zwierzęta jednak okazały się najedzone i zamiast pozbawić je życia, dotkliwie je pokaleczyły ku uciesze widzów zebranych w amfiteatrze. Ostatecznie obie zginęły z rąk gladiatorów, którzy zaraz po nich mieli stoczyć walkę na śmierć i życie. No i sami państwo powiedzcie, czy to co przekazali nam o śmierci św. Perpetui i Felicyty świadkowie tych wydarzeń i co ocalało z więziennych zapisków tej pierwszej naprawdę odbiega daleko od historii, które znamy z ostatnich dziesięcioleci? Z przykrością trzeba przyznać, że nie. Ludzka nieprawość, jak się miała, tak ma się dobrze. Dzisiaj jest tylko po prostu lepiej udokumentowana i robiona na bardziej masową skalę. Ale tak, jak niezmienna jest nasza nieludzkość tak niezmienny jest również heroizm obu dzisiejszych patronek. Heroizm wiary w Boga w obliczu szatańskiego bestialstwa. Czy wiecie państwo, kto jeszcze oprócz św. Perpetui i Felicyty zginął na arenie 7 marca 202 lub 203 roku? Prawdopodobnie brat Perpetui – Saturus oraz Rewokatus, Sekundulus i Saturninus, niewolnicy, którzy razem z Felicytą przyjęli Dobrą Nowinę. Wśród nich był zresztą także jej mąż. Dlatego tym większym heroizmem było z jej strony, zamiast wyrzeczenia się wiary, urodzenie dziecka i oddanie go w obce ręce. Na szczęście były to ręce chrześcijan, którzy nieśli osadzonym otuchę.