Obecne wysiłki, by oddzielić świat duchowy od materialnego, rzeczywistość wiary od polityki, byłyby dla dzisiejszego patrona kompletnie niezrozumiałe.
Obecne wysiłki, by oddzielić świat duchowy od materialnego, rzeczywistość wiary od polityki, byłyby dla dzisiejszego patrona kompletnie niezrozumiałe. Co więcej, z całą pewnością uznałby on je za heretyckie, a nawet szalone. Cóż, dzisiaj trudno by mu było znaleźć uznanie pośród wiernych i zostać uznanym za godnego wyniesienia do chwały ołtarzy. Ale na przełomie XI i XII wieku w Hiszpanii jego postawa, która utożsamiała dobro królestwa z jego katolickością, traktowana była jako wzór do naśladowania. Bo na Półwyspie Iberyjskim począwszy od roku 711, czyli od inwazji Islamskiej armii Maurów, kwestia wiary i państwowości stała dosłownie na ostrzu miecza. I trwało to nieprzerwanie przez dobrych 8 stuleci, czyli do stycznia 1492 roku, gdy monarchowie katoliccy zdobywając Grenadę ostatecznie zakończyli historię państw muzułmańskich na Półwyspie Iberyjskim. A istotny wkład miał w tym dziele także nasz dzisiejszy patron, choć swoją cegiełkę dołożył 300 lat wcześniej. Czy był monarchą? Nie, przynajmniej nie w rozumieniu sprawowania władzy na mocy praw dziedziczenia. Pełnił natomiast z całą pewnością najwyższy urząd na podległym mu terenie na mocy nadania. Zanim jednak został na niego powołany, wcześniej przyszedł na świat w zamożnej rodzinie w Barcelonie, w roku 1060. Z początku był kanonikiem w rodzinnym mieście, następnie wyświęcono go na kapłana, ustanowiono przeorem, a w końcu opatem augustiańskiego klasztoru św. Rufusa w Awinionie. Jednak dopiero gdy hrabia Barcelony wskazał go na biskupa tego miasta w roku 1116, nasz dzisiejszy święty zyskał władzę, z która liczyli się świeccy. I zrobił z niej użytek właściwy dla czasów, w których przyszło mu żyć. Na początek, jako biskup Barcelony, okazał się gorliwym reformatorem, który na kolejnych synodach umacniał strukturę Kościoła oraz wprowadzał w życie wspólnot klasztornych regułę św. Augustyna. Gdy jednak po dwóch latach został mianowany również biskupem Tarragony, jego obowiązki mocno wykroczyły poza ten ich zakres, który zwykle kojarzymy z tym urzędem. Oto bowiem Tarragona, przez całe wieki stanowiła graniczną twierdzę Maurów. Gdy zaś w końcu została z ich rąk odbita, przed nowym biskupem stanęło zadanie odbudowy miasta, stawiania od fundamentów kościołów, ściągnięcia do regionu nowych mieszkańców i rycerzy, którzy mieliby bronić miasta i okolicy w przyszłości. Nasz patron utworzył w Tarragonie także archifraternię, która zrzeszała ludzi świeckich i duchownych, bogatych i biednych, wykształconych i analfabetów. Łączył ich jeden cel – każdy z nich, z tego co miał, wpłacał do wspólnej kasy datek na dzieło odbudowy Kościoła i miasta. Po 11 latach tej tytanicznej pracy nasz dzisiejszy święty przekazał swoje świeckie uprawnienia Robertowi Bordetowi, czyniąc go księciem Tarragony, a sam powrócił do Barcelony, gdzie niebawem zmarł. Czy wiecie państwo kogo dzisiaj wspominamy? Św. Olegariusza, biskupa barcelońskiego i tarragońskiego, którego grobowiec po dziś dzień znajduje się w katedrze w Barcelonie.