Był młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu"
"Był młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu" – tak o dzisiejszym patronie napisał dla potomnych Jan Długosz. A wiedział co pisze, bo król Kazimierz Jagiellończyk osobiście oddał mu królewicza Kazimierza pod opiekę. Długosz był jego pierwszym wychowawcą po tym, jak w wieku 9 lat wyszedł spod skrzydeł matki, Elżbiety Habsbużanki. Gdy Kazimierz Królewicz miał 18 lat do grona jego nauczycieli dołączył wybitny dyplomata i humanista Kallimach, czyli Filip Buonacorsi. Równocześnie królewski ochmistrz zaprawiał go w sztuce wojennej. A że królewicz był - jako się już rzekło - młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i rozumu, więc nic dziwnego, że król przysposabiał go na swojego następcę. Podczas dwuletniego pobytu ojca na Litwie, młody Kazimierz jako namiestnik rządził w Koronie. Wezwany przez ojca w 1483 roku do Wilna, umarł w drodze z powodu trapiącej go gruźlicy. Jak zapisał ks. Piotr Skarga, w Grodnie "opowiedziawszy dzień śmierci swej tym, którzy mu w niemocy służyli [...], Panu Bogu się poleciwszy ducha wypuścił 4 dnia marca R.P. 1484, lat mając 26". Gdyby mieli państwo kłopot z dostrzeżeniem świętości w dotychczas przedstawionym życiorysie Kazimierza Królewicza, to proszę się tym nie martwić. To nawet dobrze. Bo sekret jego świętości tkwi w tym, że umiał pogodzić obowiązki wynikające z powołania, z bogatym życiem duchowym. Wydaje się również prawdopodobne, że Kazimierz Królewicz złożył ślub dozgonnej czystości. Z całą natomiast pewnością do miejsca jego pochówku w katedrze wileńskiej, w kaplicy Najświętszej Maryi Panny, zaczęli pielgrzymować pątnicy. A do tego wszystkiego, gdy po 118 latach, w 1602 roku, z okazji procesu kanonizacyjnego otwarto jego grób, znaleziono ciało nienaruszone rozkładem mimo bardzo dużej wilgotności grobowca. Przy głowie Kazimierza zachował się także tekst hymnu ku czci Maryi pt. „Dnia każdego sław Maryję”. Trudno się oprzeć wrażeniu, że to taka rada od świętego Kazimierza Królewicza dla każdego z nas. Kazimierz przez swoją śmierć związany był z Litwą, a w szczególności z Wilnem, które dzień jego narodzin dla nieba świętowało odpustowym jarmarkiem, na którym można było kupić obwarzanki, pierniki i palmy. Wiecie państwo jak się nazywał ten jarmark? To Kaziuki.