80-letni Andrzej z Rydułtów dotarł w weekend na Górę Świętej Anny po raz 400! Szedł z Rybnika z czterema przyjaciółmi.
Pan Andrzej, jak prawie co tydzień, pokonał 29 lutego morderczą trasę 52 km z Rybnika-Orzepowic. Szedł tym razem z czterema przyjaciółmi, którzy także mają już spory staż pielgrzymowania na tej trasie.
Pielgrzymi z Rybnika i okolic, którzy czasem nawet trzy razy w miesiącu maszerują na Górę Świętej Anny, stanowią zgraną paczkę przyjaciół. Czasem idzie ich więcej, czasem mniej; w ekipie są również panie. Do paczki należą też ludzie, którzy jadą na "Annaberg" po tych pielgrzymów swoimi samochodami i przywożą ich do domu.
Latem pielgrzymi startują zwykle o 21.00, zimą o 4.30 nad ranem. Przez pierwsze 30 km maszerują przez wspaniałe, oszałamiająco pachnące nocą lasy wokół wsi Rudy. Idą przez 14 godzin. U celu, w sanktuarium świętej Anny, zawsze uczestniczą w Eucharystii.
O Andrzeju oraz o tej niezwykłej, oddolnej i całkiem nieformalnej pielgrzymce, która zaczęła się od ślubu, złożonego przez dwóch Ślązaków na froncie w czasie II wojny światowej, przeczytasz więcej w naszym tekście z 22 lutego: Sens chodzynio.