Mamy naturalne piękno, które daje nam Pan Bóg i mamy prawo je podkreślać – mówi Weronika Kostrzewa, szef publicystyki Radia Plus, żona Jana, mama Józefa i Klary.
Jarosław Dudała: Różne są podejścia do seksualności. Dwie skrajności to: "łatwa laska" i "szara mysz". Gdzieś pomiędzy nimi jest złoty środek. Gdzie?
Weronika Kostrzewa: Ks. Piotr Pawlukiewicz opowiadał, że, jak przychodzi dziewczyna i mówi, że jest po kursie św. Pawła, kursie św. Piotra, po takich i siakich rekolekcjach, to on mówi: "to jeszcze kurs tańca i makijażu". Ja myślę, że to jest ten złoty środek.
Kobiety często modlą się o znalezienie męża. Samo klęczenie w kościele nie wystarczy. Mamy prawo podkreślać swoje piękno. Mamy prawo cieszyć się ze swojej seksualności. Ale ona nie może wychodzić na pierwszy plan.
Nie może? W Katowicach widziałem mocno erotyczną reklamę na całą elewację wielkiego wieżowca.
Jak się dawniej wchodziło do biur budowlańców, to biły po oczach kalendarze ociekające seksem. Teraz seksem ociekają całe miasta. To się już wymknęło zdrowemu rozsądkowi. Nawet pieczywo i margarynę reklamuje się z podtekstem seksualnym. Kiedyś rozmawialiśmy o tym, jaki ktoś ma charakter, jakie ma usposobienie. Teraz przedstawiamy kogoś, mówiąc, że jest np. homoseksualny. Tak jakby to było najważniejsze.
Młodzież często żartuje z seksu.
I takie jej prawo, bo to jest wiek, kiedy hormony buzują. Ale to się już rozlało na wszystkie grupy wiekowe.
Nawet w Kościele się na to nabieramy – zaczynamy traktować seksualność jak rzecz najważniejszą, priorytetową. A przecież szóste przykazanie jest... szóste. A nie pierwsze. Nie mówmy o nim cały czas, jakby było najważniejsze. Bo nie jest.