Samowole budowlane mają się w Polsce dobrze. Mała jest ich wykrywalność, bo brakuje pieniędzy - pisze środowa "Rzeczpospolita". Dziennik powołuje się na ekspertów, którzy twierdzą, że walka z samowolami w Polsce to fikcja.
"Rzeczpospolita" cytuje Mariolę Berdysz, dyrektor fundacji Wszechnica Budowlana, która mówi, że liczba samowoli budowlanych jest olbrzymia. Jej zdaniem wynika to ze słabej wykrywalności, a "skuteczność nadzoru budowlanego jest żadna".
"Nadzór nie podejmuje działań z urzędu, tylko reaguje na doniesienia, lub gdy zdarzy się tragiczny wypadek. To nie dziwi. Jak wynika z ostatniego raportu NIK, powiatowe inspektoraty cierpią na niedobór kadr i są chronicznie niedofinansowane" - uważa dyrektor Berdysz cytowana przez "Rz".
Z kolei Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich uważa, że by poprawić wykrywalność samowoli, pilnie potrzeba pieniędzy.
Jego zdaniem, powiatowe inspektoraty nadzoru budowanego wymierają. "Niedobór kadr jest dramatyczny. Inspektoraty funkcjonują, bo powiaty udostępniają im pomieszczenia, samochody i sprzęt biurowy. Nikt nie chce pracować w nadzorze, zarobki małe, trudno więc ściągnąć fachowców. Wielokrotnie próbowano go reformować, ale nic z tego nie wyszło. A starczyłoby rocznie z budżetu państwa na nadzór przeznaczyć dodatkowych 40-50 mln zł. Dla państwa to niewiele, a nadzór mógłby prawidłowo funkcjonować" - mówi Wójcik.