To co teraz powiem przeczy zdrowemu rozsądkowi i staje na przekór wszystkim naszym religijnym przyzwyczajeniom, a jednak to prawda.
To co teraz powiem przeczy zdrowemu rozsądkowi i staje na przekór wszystkim naszym religijnym przyzwyczajeniom, a jednak to prawda. Męczennicy są darem od Boga dla nas. Darem trudnym, bo wymagającym stanięcia w prawdzie, którą doskonale ujął św. Paweł w Liście do Hebrajczyków, w 12 rozdziale, wersie 4 : "Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi". No właśnie… czy stać nas na to, by opierać się niewierności Bogu aż tak mocno? A może jest raczej tak, że trochę się z tej radykalnej drogi zwalniamy, szukając w zamian grzechu u innych albo w ogóle grzech bagatelizując, licząc na Bożą wyrozumiałość. Tymczasem oni, męczennicy, doszli w tej wierności Bogu aż do końca. Do momentu, gdy mogli w imię tej wierności oddać najcenniejszy z darów – życie. I jedną z takich osób wspomina dzisiaj Kościół. Martyrologium rzymskie opisuje jej historię zaledwie w kilku zdaniach: "W Cezarei, w Kapadocji, 6 lutego rocznica zgonu św. Doroty. Z wyroku Saprycjusza, namiestnika tej prowincji, najpierw dręczono ją w katowni, w końcu skazano na ścięcie. Na widok jej męczeństwa nawrócił się młody mówca imieniem Teofil. Zaraz też męczono go okrutnie na katowni, następnie ścięto mieczem". Tylko tyle, nic więcej. Ale jeżeli męczennik jest istotnie darem od Boga, to Teofil dar ten przyjął bez wahania i postanowił potraktować go nie tylko jako coś mu danego, ale wręcz zadanego. Dlatego poniósł śmierć tak, jak i św. Dorota. Wydarzenia te miały miejsce za panowania cesarza Dioklecjana – to jest miedzy rokiem 284 a 305 – ale ich echo długo rozbrzmiewało po całym starożytnym świecie i średniowiecznej Europie, skoro św. Dorota została zaliczona do grona Czternastu Świętych Wspomożycieli. Dorota zresztą jak nikt inny pasuje do tego od czego zaczęliśmy – że męczennicy to dar od Boga dla nas. Dlaczego? Bo to dokładnie znaczy jej imię z Greki - doron ‘dar’, théos ‘Bóg’; ‘dar od Boga’.