Być może, gdy słyszymy go wieczorem gdzieś pod oknami naszego domu, czujemy się tym faktem poirytowani. Im jest głośniejszy, tym bardziej owa irytacja nam się udziela.
Być może, gdy słyszymy go wieczorem gdzieś pod oknami naszego domu, czujemy się tym faktem poirytowani. Im jest głośniejszy, tym bardziej owa irytacja nam się udziela. Na pewno natomiast doprowadza nas do szału, kiedy nagle przerywa nam sen w środku nocy. Zrywa nas na równe nogi i każe pilnie zająć się jego właścicielem. Głos. Zwyczajnie niezwykły dar. Pozwala nam się wyrażać. Pozwala nawiązywać relacje. Pozwala przychodzić innym z pomocą, a nawet sprawiać im przyjemność. O ile tylko potrafimy śpiewać. Dzięki kojącemu głosowi ustępują najbardziej burzliwe emocje, dzięki podniesionemu potrafimy zatrzymać się w pół kroku nad przepaścią. A do tego jeszcze, jak pisze w pierwszym liście do Koryntian św. Paweł, "spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących". Aż dziw bierze, choć może nie, może bardziej smutek ogarnia, kiedy uświadamiamy sobie, jak często robimy z naszego głosu bardzo zły użytek. Ale wystarczy, że zaniemówimy na chwilę, by na nowo docenić ten spowszedniały nam często dar. Dar, nad którym pieczę, jak wierzymy, sprawuje dzisiejszy święty, Błażej. Pochodził z Cezarei Kapadockiej, studiował filozofię, choć ostatecznie został jednak lekarzem. Po pewnym czasie porzucił jednak swój zawód i podjął życie na pustyni. I to stamtąd, gdy sława jego świętości dotarła do Sebasty, został wezwany na stolicę biskupią w tym właśnie mieście. Ponieważ czasy były trudne dla chrześcijan, końcówka III i początek IV wieku, więc część swojej biskupiej posługi pełnił z ukrycia w jednej z pieczar górskich. Ostatecznie zadenuncjowany i aresztowany trafił do więzienia, gdzie prawdopodobnie w 316 roku został stracony przez ścięcie mieczem. Ale nie w związku z tą karą, św. Błażej stał się patronem pracujących głosem i chorujących na gardło. Zaważyła na tym pewna historia, która wydarzyła się już w więzieniu. Wiecie państwo, o jakie zdarzenie chodzi? Oto w lochu św. Błażej, umacniając dobrym słowem swoich diecezjan, dostrzegł chłopca, któremu gardło przebiła ość, grożąc uduszeniem. Wstawiennicza modlitwa biskupa Sebasty uratowała mu życie. Zresztą dla upamiętnienia tego wydarzenia, Kościół do dziś – to jest w dniu św. Błażeja - błogosławi gardła, dotykając je specjalnie poświęconymi w tym celu świecami, tzw. "błażejkami".