Mam wystarczająco dużo lat, żeby pamiętać, jak bardzo w Polsce, w drugiej połowie dwudziestego wieku, liczył się głos Kościoła katolickiego. Mam na myśli stanowisko Kościoła w różnych kwestiach, które były istotne dla życia społecznego.
Kościół jako wspólnota i jako instytucja był świadomym uczestnikiem tego życia. Przede wszystkim mówił o tym, co najważniejsze. Przypominał o najbardziej podstawowych wartościach, takich jak wolność czy godność człowieka.
Podobno ówczesne władze z niepokojem oczekiwały nie tylko na wystąpienia Prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego podczas rozmaitych wydarzeń. Słyszałem opowieści, że bardzo się stresowały tym, co zostanie powiedziane w ostatnią niedzielę maja w Piekarach Śląskich, podczas dorocznej pielgrzymkowi mężczyzn do Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej. Zresztą czyż sam fakt nadania Maryi właśnie tego tytułu nie jest znaczący? Dziś mało kto zdaje sobie sprawę, że to w tamtych czasach, przed rokiem 1989, właśnie te niezwykle istotne sprawy społeczne zostały w Polsce powiązane ze wstawiennictwem Matki Bożego Syna.
Głos Kościoła w sprawach społecznych był nie tylko bardzo uważnie słuchany, ale również oczekiwany przez ogromną część społeczeństwa. To fakt, sytuacja była wyjątkowa i Kościół musiał zabierać głos niejako w zastępstwie. Istotę tego działania doprecyzował św. Jan Paweł II, gdy stwierdził podczas pielgrzymki do Ojczyzny, że „mówię o was i za was”. O nas, ale i za nas, bo my wtedy głosu nie mieliśmy. Byliśmy pozbawieni możliwości zabierania głosu we własnej sprawie. A gdy próbowaliśmy to robić, nasz głos był lekceważony i tłumiony.
Skąd te wspominki? Przyszły mi one do głowy, gdy natrafiłem w internecie na list przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski do do prezesa Polskiej Akademii Nauk w związku z organizowanym przez PAN „Forum dla praworządności”. To list wyrażający poparcie dla dialogu ws. sytuacji w wymiarze sprawiedliwości i narastającego konfliktu związanego z jego reformą.
Przeszedł on bez większego echa, podobnie zresztą, jak spotkanie, którego dotyczył. Szkoda, że tak się stało. Ponieważ ten dokument zawiera m. in. bardzo ważne przypomnienie. Przypomina cztery podstawowe reguły rozwiązywania sporów i konfliktów dzielących społeczeństwo. Zasady proste i możliwe do zaakceptowania przez każdego człowieka dobrej woli.
Zastanawiam się, dlaczego ten głos przeszedł niemal niezauważony. Czy dzisiaj głos Kościoła nie jest nam już w Polsce potrzebny? Moim zdaniem jest i to bardzo. Już nie jako głos zabierany w zastępstwie, ale jako głos nieustannego zatroskania o dobro wspólne. Głos jednoczący wokół fundamentalnych wartości.