Pijani Sowieci stawali się coraz bardziej nachalni wobec zakonnic. Było jasne, o co im naprawdę chodzi. Kiedy Salwatorianie wrócili do domu, w kaplicy zastali makabryczny widok...
Kim były bohaterskie salwatorianki? Siostra Leopolda (Gertruda) Ludwig urodziła się w 1905 roku w Chorzowie Batorym w ubogiej, wielodzietnej rodzinie. W rodzinnej parafii zetknęła się z bł. ks. Józefem Czempielem, który miał ogromny wpływ na jej formację i rozwój duchowy. Do zgromadzenia wstąpiła dość późno, jak na tamte czasy, bo dopiero w wieku 32 lat, choć o pójściu do zakonu myślała od dzieciństwa. Dwa miesiące przed wybuchem wojny złożyła śluby zakonne. Świadkowie jej życia wspominali, że od dziecka była bardzo cichą i nieśmiałą osobą, nawet dość zamkniętą w sobie. Nigdy jednak nie odmówiła nikomu swojego czasu i pomocy. Była też bardzo wrażliwa, kiedy widziała, że ktoś cierpi. Zwracała się wtedy do niego z niezwykłą czułością. Bardzo lubiła śpiewać. Miała czysty, piękny i mocny głos, który kontrastował z jej melancholijnym usposobieniem.
Jednocześnie była mężna i wierna swoim przekonaniom. Gdy w 1939 roku Niemcy sporządzali spis ludności i każdy mieszkaniec Śląska musiał się zadeklarować: Polak czy Niemiec, siostra Leopolda odważnie wpisała przynależność do Polski.
Siostra Stanisława Falkus przyszła na świat w Starej Kuźni, w powiecie pszczyńskim, w 1901 roku. Na chrzcie otrzymała imię Agnieszka. Jako ośmioletnia dziewczynka cudem uniknęła gwałtu i śmierci. Kiedy pasła gęsi pod lasem, została zagadnięta przez młodego człowieka i poproszona o wskazanie drogi. Dziewczynka weszła z mężczyzną do lasu. Pracujący niedaleko ludzie usłyszeli jej rozpaczliwy krzyk i spłoszyli napastnika, który potem został ujęty przez policję. W sądzie przyznał się, że zamierzał zgwałcić i udusić dziecko. To wydarzenie mocno wstrząsnęło dziewczynką. Od tego momentu często powtarzała, że jest przekonana, że nie wyjdzie za mąż i zostanie zamordowana, czym mocno irytowała swoich rodziców.
Do zakonu wstąpiła w wieku 27 lat. Była bardzo wesoła i lubiana przez otoczenie. Przełożeni odkryli w niej talent organizatorski, dlatego szybko została zastępczynią matki prowincjalnej, a później przełożoną sióstr w Mikołowie. Żywy temperament nie przeszkadzał jej w głębokiej relacji z Panem Bogiem. Mówiono o niej, że jest "człowiekiem modlitwy". Poza tym często się śmiała, żartowała, opowiadała dowcipy. Miała dobry kontakt z młodzieżą. O sobie mówiła przekornie, że jest "niegrzeczną świętą".
Salwatorianki modlą się o to, by kiedyś rozpoczął się proces beatyfikacyjny obu sióstr. W zgromadzeniu ten kult jest obecny. Istnieją świadectwa już otrzymanych łask za wstawiennictwem sióstr Leopoldy i Stanisławy. Kroki w kierunku uznania męczeństwa zakonnic już zostały podjęte przez zgromadzenie.