Ponieważ trwa właśnie Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, raz po raz można się natknąć na wypowiedzi odnoszące się do kwestii jedności wyznawców Jezusa Chrystusa, a także na teksty modlitw dotyczących tej sprawy.
Ale gdy się w nie uważnie wsłuchać lub wczytać, można dojść do bardzo niepokojących pytań: Czy my w ogóle wiemy, o co chodzi z tą jednością? Czy mówiąc o niej, mamy to samo na myśli? Czy modląc się o jedność ochrzczonych, nie modlimy się przypadkiem o coś zupełnie innego niż ludzie stojący tuż obok?
Wystarczy zajrzeć do słownika, żeby zauważyć, że w ogóle z jednością jest problem. Ponieważ na najprostszym poziomie jest wyjaśniania równocześnie jako „spoista i zorganizowana całość” oraz „harmonijne współżycie i jednomyślne działanie”. Te dwa wytłumaczenia wskazują na zupełnie odmienne rozumienie jedności. To pierwsze kojarzy się raczej instytucjonalnie, wręcz urzędowo. To drugie przywołuje na myśl codzienną praktykę. Czy możliwe jest jedno bez drugiego?
„Tworzymy bardzo zgrany zespół. Jesteśmy naprawdę jednością” - zapewniał pewien ojciec na spotkaniu rodzin. „Tak, jesteśmy jednością pod warunkiem, że wszystko jest tak, jak ty chcesz” - szepnął właściwie sam do siebie jeden z jego synów. Nie powiedział tego głośno, żeby nie podważać słów taty, ale kilka osób z najbliższego otoczenia chyba jednak usłyszało, bo nagle zapragnęły poznać szczegóły funkcjonowania tak świetnie zjednoczonej rodziny. Skończyło się nieprzyjemnie, ponieważ rodzic poczuł się atakowany i wykrzyczał na forum, że zebrani w ogóle nie mają o prawdziwej jedności pojęcia i powinni zająć się własnymi sprawami, a nie analizować życie innych.
Dan Brown napisał w jednej ze swych powieści, że nic tak nie jednoczy serc, jak obecność zła. Wielu ludzi tak myśli. Dlatego między innymi usiłują się jednoczyć przeciwko czemuś lub przeciwko komuś, kogo uznają za uosobienie zła. Potem są zdziwieni, że w taki sposób kształtowana jedność okazała się bardzo nietrwała, a różnice szybko nabrały ogromnego znaczenia. Teza zapisana przez Dana Browna jest błędna. Zło w rzeczywistości niszczy jedność, nie jest dla niej realną przyczyną, a tym bardziej nie stanowi jej źródła ani fundamentu. Nie da się skutecznie i trwale jednoczyć tylko wokół sprzeciwu.
Bolesław Prus w powieści „Faraon” opisał modlitwy ludzkie, które nawzajem przeszkadzały sobie wzbić się do tronu Przedwiecznego. Oby ta opowieść nie dotyczyła modlitw o jedność.