A niektórzy już tak się cieszyli. Miał być strzał w papieża Franciszka, a poszło jak kulą w płot. Choć powoli uspokaja się wrzawa wokół rzekomego wbijania noża w plecy papieża Franciszka przez Benedykta XVI, to jednak niesmak pozostaje.
Kilka dni temu medialny świat obiegła elektryzująca wiadomość, że w najbliższych dniach ma ukazać się wspólna książka autorstwa Benedykta XVI i kard. Roberta Saraha, prefekta Kongregacji do spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, poświęcona tematowi kapłaństwa i celibatu. Z jej wcześniej udostępnionych fragmentów, czy raczej może z komentarzy, które wokół nich nabudowano, wynikało, że jest to próba wywarcia nacisku na papieża Franciszka w związku z planowaną publikacją jego posynodalnej adhortacji apostolskiej na temat Amazonii – chodzi oczywiście o wątek złagodzenia dyscypliny kościelnej w kwestii celibatu. Eksplodowały komentarze, oceny, spory i spekulacje. Skądinąd kardynał Sarah znany jest przecież z ortodoksyjnych poglądów i wypowiedzi. Pewna część komentatorów widzi w nim ostoję prawowierności opierającą się reformatorskim zapędom Franciszka. Niektórzy więc zaczęli głosić, że oto Benedykt XVI przerwał milczenie i wsparł konserwatywny nurt w Kościele, aby przywołać do porządku obecnego papieża.
Gdy tego typu spekulacje rozhulały się na dobre, pojawiła się nieoczekiwana wiadomość: Benedykt XVI zdystansował się od autorstwa książki o kapłaństwie i celibacie. Okazało się, że kardynał Sarah skontaktował się z francuskim wydawcą książki, prosząc w imieniu papieża-seniora, aby jego nazwisko i zdjęcie usunięto z okładki książki, ponieważ nie napisali jej wspólnie. Ponadto ma zostać wykreślony podpis Benedykta XVI pod wstępem i wnioskami w książce – zostanie jedynie to, co jest jego autorskim wkładem. Chodzi o tekst na temat kapłaństwa, który papież-senior napisał latem 2019 roku. Jak podał jego prywatny sekretarz, Benedykt XVI na prośbę kardynała Saraha dał mu wolną rękę co do dysponowania tekstem, wiedząc również, że ma on pojawić się w książce. Nie został jednak poinformowany o faktycznej formie i układzie planowanej książki. Ponadto nie wyjaśniono kwestii praw autorskich Benedykta XVI. Papież-senior, jako współautor, powinien zawrzeć umowę z wydawnictwem, ale niestety do tego nie doszło.
Osobisty sekretarz Benedykta XVI określił to jako nieporozumienie bez kwestionowania dobrych intencji kardynała Saraha. W międzyczasie swe wyjaśnienia przedstawił opinii publicznej sam kardynał, informując ostatecznie, że w związku z polemikami wywołanymi wydaniem dzieła Z głębi naszych serc jej autorem w przyszłych wydaniach będzie: „Kardynał Sarah przy wkładzie Benedykta XVI”.
Oczywiście, spekulacji medialnych to nie uciszyło. Problem bowiem w tym, że nie sposób jednoznacznie dojść do wniosku, jak rozkłada się odpowiedzialność za zaistniały stan rzeczy – czy jest to faktycznie kwestia nieporozumienia i niedopatrzenia, czy też, jak twierdzą inni, operacja medialna wymierzona przeciwko papieżowi Franciszkowi, od której Benedykt XVI się dystansuje.
Co więcej, mam wrażenie, że w jakiejś postaci cała ta sytuacja będzie miała swoją kontynuację. Budowanie sztucznej opozycji Benedykt contra Franciszek już dawno przestało być ulubionym zabiegiem tylko tych, którzy w Kościele odnajdują się niemal wyłącznie dzięki antagonizowaniu tradycji z nowoczesnością. Niestety, taki styl myślenia coraz częściej dominuje w rozmaitych komentarzach, domysłach i spekulacjach – ze szkodą dla wszystkich. Niezależnie bowiem od rozmaitych różnic poglądów i zdań, które wśród katolików zawsze były, co zresztą akurat jest oznaką normalności, konstruowanie takich przeciwieństw nie ma najmniejszego sensu. Dlaczego? Bo przy całej dyskusji o rozmaitych koniecznych czy też niekoniecznych zmianach w Kościele to akurat widać wyraźnie, że papieżom – zarówno obecnemu jak i jego poprzednikom – najbardziej zależy na zachowaniu jedności. Sprawdza się tu stara prawda, że antagonizowanie jest dziełem diabła i tych, którzy w tego rodzaju podziałach wietrzą jakiś swój interes.
Aleksander Bańka