Na Sylwestra się czeka cały rok. O Sylwestrze nie trzeba też nikomu przypominać. I nawet jeżeli ludzie nie wiążą już tego dnia ze świętym, o tym właśnie imieniu, to i tak imię tego papieża z przełomu III i IV wieku jest powszechnie znane.
A druga patronka dzisiejszego dnia? Co z nią? Ona, jak przystało na „Świętą Milczenia” - bo tak została nazwana przez papieża Piusa XI – niezmiennie pozostaje w cieniu. Tak jak za życia, tak i po wyniesieniu do chwały ołtarzy. Spróbujmy jednak w świetle odpalanych dzisiaj fajerwerków, przyjrzeć się tej niezwykłej kobiecie. Urodziła się w 1806 roku w rodzinie zamożnego, burgundzkiego chłopa. Choć nie cierpiała biedy, nigdy nie uczęszczała do szkoły – czytać i pisać nauczyła się dopiero jako 18-latka. Nic w tym w sumie dziwnego, skoro po śmierci mamy to na niej spoczywał obowiązek prowadzenia domu. Gdy w końcu wyjawiła ojcu, że chce zostać szarytką, jak jej starsza siostra, usłyszała odmowę i została wysłana do Paryża, jako pomoc dla dalszej rodziny. Prawdziwego powołania nie da się jednak tak prosto odrzucić – ostatecznie więc dzisiejsza patronka dopięła swego, wstępując w 1830 roku do zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. To, co wydarzyło się potem, jest ewenementem nawet, gdy mówimy o świętych. Oto ta młoda, zaledwie 24-letnia nowicjuszka, przebywając w domu macierzystym swojego zgromadzenia przy Rue du Bac w Paryżu, doznała pierwszego z 5 maryjnych objawień. W nocy z 18 na 19 lipca 1830 roku, kiedy Francja przeżywała kolejną, tym razem lipcową rewolucję, naszej dzisiejszej patronce podczas snu ukazał się anioł. Obudził ją i zaprowadził do kaplicy nowicjackiej. Tam zjawiła się jej Matka Boża, która skarżyła się na łamanie przykazań, zapowiedziała kary, jakie spadną na Francję i zachęcała do modlitwy i uczynków pokutnych. Kilka miesięcy później, w nocy z 26 na 27 listopada 1830 roku, ten sam anioł w podobny sposób obudził młodą zakonnicę i zaprowadził do kaplicy. Tym razem szarytka ujrzała Najświętszą Maryję Pannę stojącą na kuli ziemskiej, depczącą stopą łeb piekielnego węża. Matka Boża miała ręce szeroko rozwarte i spuszczone do dołu, a z Jej dłoni tryskały strumienie promieni. Usłyszała głos: "Te promienie są symbolem łask, jakie zlewam na osoby, które Mnie o nie proszą". Święta ujrzała następnie literę M z wystającym z niej krzyżem, dokoła 12 gwiazd, a pod literą M dwa Serca: Jezusa i Maryi. Dokoła postaci Maryi z rękami rozpostartymi ujrzała napis: "O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy". Pod koniec tego objawienia otrzymała jeszcze polecenie: "Postaraj się, by wybito medale według tego wzoru".
Dzisiejsza patronka o swoim objawieniu oraz o otrzymanym poleceniu zawiadomiła spowiednika, o. Aladela. Ten o sprawie poinformował arcybiskupa Paryża, arcybiskup zaś zgodził się na wybicie 1500 medalików. Był rok 1832. Nie minęło 10 lat, a w samym Paryżu powielono „cudowny medalik” w 60 milionach egzemplarzy. A co z zakonnicą, od której to wszystko się zaczęło? Kompletnie anonimowa od roku 1831 posługiwała w jednym z paryskich hospicjów, gdzie też zmarła bez żadnych fajerwerków ostatniego dnia roku 1876. Czy wiecie państwo czyją historię wspominamy w Sylwestra? Świętej Katarzyny Labouré.