„Jeśli świat odwrócił się od ciebie, ty odwróć się od świata”. I cóż z tego, że brzmi to jak dewiza z pamiętnika zbuntowanej nastolatki? Owszem, moglibyśmy potraktować ją z przymrużeniem oka i pobłażliwie skwitować stwierdzeniem w stylu: „Z takich truizmów się wyrasta”. Sęk w tym, że rzeczywistości to nie samo tylko chwytliwie brzmiące hasło, ale styl radzenia sobie, w którym funkcjonuje mniej lub bardziej świadomie wielu dorosłych ludzi.
„Jeśli świat odwrócił się od ciebie, ty odwróć się od świata”. I cóż z tego, że brzmi to jak dewiza z pamiętnika zbuntowanej nastolatki? Owszem, moglibyśmy potraktować ją z przymrużeniem oka i pobłażliwie skwitować stwierdzeniem w stylu: „Z takich truizmów się wyrasta”. Sęk w tym, że rzeczywistości to nie samo tylko chwytliwie brzmiące hasło, ale styl radzenia sobie, w którym funkcjonuje mniej lub bardziej świadomie wielu dorosłych ludzi.
Przyzwyczailiśmy się myśleć, że problemy należy rozwiązywać, a trudnościom dzielnie stawiać czoła. Oczekujemy więc, a nawet wymagamy od siebie i od innych – zwłaszcza od osób nam najbliższych – żeby dobrze radziły sobie w rozmaitych życiowych sytuacjach. Gdy przychodzą trudności, staramy się o wsparcie i sami wspieramy potrzebujących, mając za wzór tych najbardziej zaradnych – tych, którym w życiu się poszczęściło, którzy do czegoś doszli. A co, gdy nasz ideał zaradności rozbija się o prozę życia? Gdy okazuje się, że nasi najbliżsi – zwłaszcza nasze dzieci – nie potrafią funkcjonować wedle naszych oczekiwań, ambicji, planów i pomysłów? Że nie dają rady sprostać naszym oczekiwaniom. Zdarza nam się wówczas komunikować im nasze niezadowolenie. Bywają rodzice, którzy czynią to nagminnie, głośno i dosadnie, w stylu mocno uszkadzającym. Ich dziecko słyszy wówczas, że jest tępe, nieudolne, że nie można na nie liczyć, że nigdy w życiu do niczego nie dojdzie, że są z nim same tylko kłopoty. Takich toksycznych komunikatów można wymyślić zdecydowanie więcej, mnożąc je proporcjonalnie do przyrostu agresywnej inwencji twórczej sfrustrowanych dorosłych. W założeniu mają one mobilizować, pomóc dziecku zebrać się w sobie, wdrożyć w samodzielność i odpowiedzialność. W rzeczywistości jednak wzmagają tylko poczucie bezradności, lęku i zagubienia, przyczyniając się do uruchomienia rozmaitych mechanizmów obronnych – stylów radzenia sobie z trudną, przerastającą siły i możliwości dziecka sytuacją. Jednym z nich jest unikanie. Bywają dzieci, które radzą sobie właśnie w ten sposób i jest to ich reakcja nie tylko na bolesne, poniżające i uszkadzające komunikaty, ale także na każdą sytuację wzmagającą w nich lęk, poczucie zagubienia, zagrożenia, bezradności czy braku własnej wartości. Zachowania unikające są więc odpowiedzią – zazwyczaj zresztą nieuświadomioną – na sytuacje oraz interakcje, które wywołują ból i przykre doznania; stanowią próbę odgrodzenia się od tego, co konfrontuje dziecko z wykształconym w nim poczuciem, że jest inne, gorsze, słabsze, nie warte miłości, szacunku, wsparcia. To poczucie – schemat, w którym dziecko funkcjonuje – kształtuje się zazwyczaj w efekcie rozmaitych toksycznych interakcji, a często przyczynia się do tego uszkadzające przesłanie, które płynie z ust jego opiekunów. Nic więc dziwnego, że robi wszystko, żeby przed tym uciec. Z daleka omija sytuacje konfliktowe, stara się za wszelką cenę nie konfrontować z przykrymi doznaniami – nawet kosztem stronienia od bliskości i obecności drugiego człowieka. Potrafi również na wiele sposobów zajmować swoją uwagę, myśli, czy wyobraźnię rzeczami, które pozwolą oderwać się od tego, co przykre i uszkadzające. Skłonne do unikania dzieci, a późnej dorośli łatwo uzależniają się od gier, hazardu, alkoholu, narkotyków i innych używek. Często całe godziny spędzają w wirtualnym, oderwanym od realnego świecie, a z czasem poszukują coraz to nowych, silniejszych bodźców i doznań pozwalających im zapomnieć o tym, co stanowi najgłębszy korzeń stosowanego przez nich unikania. Dla wielu takim sposobem radzenia sobie z nierozwiązanymi trudnościami może być całkowite poświęcenie się jakiemuś hobby, pracy lub nauce; inni uciekają w przelotne, niezobowiązujące znajomości, erotyczne doznania, ekstremalne rozrywki. W ten sposób w praktyce stosują mechanizm odwracania się od złego, krzywdzącego świata realnego, choć pozornie z niektórych jego wynalazków czerpią pełnymi garściami. Ludzie, którzy stosują mechanizm unikania, nierzadko odcinają się od własnych uczuć, nie mając z nimi kontaktu; są emocjonalnie niedostępni i jakby niewrażliwi, zobojętniali na przeszłość, bagatelizujący, a nawet wypierający problem, który ich dotyka. Zazwyczaj potrzeba wiele czasu, żeby to zmienić, dlatego lepiej zawczasu temu przeciwdziałać. Na początku trzeba zacząć od pogodzenia się z faktem, że nasi najbliżsi – w tym zwłaszcza nasze dzieci – nie muszą być doskonali wedle naszych oczekiwań i że czasami będą postępować wbrew temu, co my uznalibyśmy dla nich za najlepsze. W konsekwencji warto pokochać ich takimi, jakimi są. Dokładnie w taki sposób postępuje przecież z nami Bóg. On w końcu kocha nasze dzieci bezwarunkowo i zawsze – bardziej niż my.
Aleksander Bańka