Bóg nie przychodzi, by obnosić się ze swoją godnością, ale by przywrócić nam naszą, nie przychodzi, by brać, lecz by dawać, nie przychodzi, by ranić, ale by leczyć - powiedział we wtorek w orędziu na Boże Narodzenie metropolita łódzki abp Grzegorz Ryś.
W wygłoszonym w wigilijny wieczór telewizyjnym orędziu metropolita łódzki, w ślad za papieżem Franciszkiem zaprosił Wszystkich do "zobaczenia zdumiewającego znaku, jakim jest betlejemski żłóbek".
"Admirabile signum - godzien podziwu znak. Znak nieoczywisty. Łamiący wszelkie schematy. Może nawet trudny do prześwietlenia i przyjęcia. Takim go zapowiadają prorocy. Najbardziej Izajasz, gdy mówi zaraz na początku swej księgi: +Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, mój lud niczego nie rozumie+. Podobnie czytamy w greckim tekście proroka Habakuka: +Między dwoma zwierzętami dasz się poznać+. Między zwierzętami. Wołem i osłem. W żłobie. W stajni. Czy Go poznajemy? Czy rozumiemy? To naprawdę musi zdumiewać" - mówił abp Ryś.
"Dlaczego tak trudno jest rozpoznać Boga w żłobie, pewnie dlatego, że się Go tam w żaden sposób nie spodziewamy" - zaznaczył. "Kto z nas szuka Boga w stajni? Kto z nas potrafi zobaczyć Boga w sytuacji takiej jak ta, którą tej nocy przeżyli Maryja i Józef z Jezusem: kiedy w swojej rodzinnej miejscowości, wśród swoich najbliższych lądujesz w stajni, i w stajni rodzisz. W poczuciu zawodu ze strony krewnych i przyjaciół, w biedzie, w bezdomności, w braku tego, co elementarne. Czy nie mówimy wtedy z rozpaczą lub w buncie: Boga nie ma" - powiedział metropolita łódzki.
Pytał, "czy mamy odwagę szukać Boga w stajni, jaką staje się nasze osobiste życie zniszczone grzechem, czasami nałogiem, kiedy mamy poczucie klęski i zawodu, ale w stosunku już nie do innych, lecz do samych siebie". "Czy Bóg może jeszcze szukać czegoś w stajni mojego wnętrza? Czy jego miejsce nie jest w posprzątanym kościele?" - mówił metropolita łódzki.
Pytał, "co zrobimy z tym zdumiewającym wyborem Boga, który wolał się urodzić w stajni niż w świątyni". "On nie przychodzi, by się obnosić ze swoją godnością, ale by przywrócić nam naszą. Nie przychodzi, by brać, przychodzi, by dawać. Nie przychodzi, by ranić, przychodzi, by leczyć. Nie żąda ofiar z najdroższych pokarmów, sam staje się pokarmem. Leży w żłobie, w Domu Chleba" - mówił abp Ryś.
Metropolita łódzki życzył wszystkim, aby wybrali się do szopki, ale nie po to, by ją zobaczyć, lecz by do niej wejść. "Nie jako widzowie, ale uczestnicy. Nie dla przedstawienia, lecz dla spotkania Panem, z Maryją, z Józefem, z ludźmi" - podkreślił.
"Papież prosi, byście to zrobili - byście poszli do szopki - razem ze swoimi dziećmi i wnukami. Nie przegapcie tego wyjątkowego momentu - tej niezwykłej szansy ewangelizacji: przekazu Dobrej Nowiny. Wasze dzieci i wnuki nigdy nie będą mieć lepszych nauczycieli wiary niż Wy. Gdy zobaczą wasz zachwyt Panem - zachwycą się Nim także" - dodał abp Ryś.
Podziękował wszystkim, którzy włączając telewizor zdecydowali się "wpuścić go do swoich domów". "W tak szczególny wieczór, gdy może jeszcze zasiadacie przy wigilijnym stole w gronie najbliższych, albo może wręcz przeciwnie jesteście w domu sami bez możliwości pobycia z kimś innym. Dziękuję za to spotkanie, że możemy być razem" - powiedział.
Metropolita łódzki podziękował też za otwartość i zaufanie. "Dziękuję na tyle, na ile mam do tego prawo, w imieniu całego naszego Kościoła, za to, że ów Kościół współtworzycie dziś i na co dzień z odpowiedzialnością, ofiarnością, męstwem, miłosierdziem, przebaczeniem, tworzycie modlitwą i czynem, pytaniami, radą, gdy trzeba także upomnieniem. Tworząc Kościół budujemy razem Ciało Chrystusa, a więc przedłużamy tajemnicę wcielenia i obecności Boga wśród ludzi, przedłużamy wydarzenie tej Świętej Nocy, więc - dziękuję" - powiedział abp Ryś.
Życzył wszystkim pięknych Świąt i wiele dobra w Nowym Roku.