Mówiąc o świętych, dzielimy ich z grubsza na dwie kategorie. Pierwsza to ci, z dawnych czasów. Urodzili się i umarli tak dawno temu, że traktujemy ich jako na poły postacie legendarne. Druga kategoria to święci nowożytni – mamy obszerną dokumentację na ich temat, mamy ich portrety albo i zdjęcia.
Mówiąc o świętych, dzielimy ich z grubsza na dwie kategorie. Pierwsza to ci, z dawnych czasów. Urodzili się i umarli tak dawno temu, że traktujemy ich jako na poły postacie legendarne. Druga kategoria to święci nowożytni – mamy obszerną dokumentację na ich temat, mamy ich portrety albo i zdjęcia. Są bardziej ludzcy, bo bliżsi naszym czasom i naszemu życiu. A gdzie w tym podziale jest miejsce dla dzisiejszego patrona? On jest poza nim, bo został wspomniany w Ewangelii. A jak w Ewangelii, to często oznacza to tyle, że traktowany jest jakby nie istniał naprawdę, jakby był tylko figurą, która ma nam przekazać pewne prawdy lub postawy. I tak właśnie się dzieje, gdy słyszymy jego imię. Św. Łazarz? Aaaa no tak, to ten z Betanii, brat Marii i Marty, wskrzeszony z martwych, żebyśmy wiedzieli, że Bóg jest panem życia i śmierci. Wiemy to dobrze, bo chwilę przed wskrzeszeniem Jezus mówi do Marty: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?”. Niestety, to dramatyczne pytanie, to dotknięcie najgłębszej prawdy, a zarazem istota Dobrej Nowiny, powszednieje nam z czasem tak bardzo, że ani na to pytanie nie zwracamy uwagi, ani św. Łazarza nie traktujemy jako kogoś z krwi i kości. Pod tym względem więcej wiary w rzeczywistą moc Boga mieli ci, którzy zadawali sobie trud poszukania Łazarza w Betanii po jego zmartwychwskrzeszeniu i ci, którzy dużo później przekazywali, że po Zesłaniu Ducha Świętego, uciekł on z Betanii przed gniewem arcykapłanów na Cypr, gdzie został biskupem. Może więc warto dzisiaj na nowo zasiąść do Nowego Testamentu i znaleźć w nim ten fragment, który mówi o św. Łazarzu. I napełnić go życiem. Czyim? Naszym. Bo owa nieokreśloność św. Łazarza, to miejsce w Piśmie Świętym, które domaga się dopełnienia. Które chce nasze życiowe doświadczenie włączyć w historię zbawienia. Dzisiejszy patron, tak jak my, miał rodzinę, dom, obowiązki. Tak jak i my, doświadczył również słabości, doświadczył choroby. Akurat w przypadku Łazarza była to niemoc ciała, ale wiemy przecież doskonale - właśnie z naszego osobistego doświadczenia - że równie śmiertelna bywa też niemoc ducha na skutek naszej grzeszności. Czy przypadłość ta była przewlekła, czy też nagła – tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że św. Łazarz był kochany przez Jezusa, tak jak i my jesteśmy, choć o tym zapominamy. I wiemy, że była to miłość z głębi serca, skoro nasz Zbawiciel zapłakał nad grobem. Skoro był głęboko poruszony. I skoro poprosił Ojca, by Ten okazał swą moc i ponownie napełnił życiem to, co w ludzkich oczach już umarło. Czy wskrzeszenie św. Łazarza sprawiło, że stał się on odtąd niezniszczalny? Nie, dlatego uciekł z Betanii przed zemstą arcykapłanów. Ale jedno jest pewne – wydobyty z mroków śmierci – wytrwał do końca przy Tym, który dał mu nowe życie. I to jest już nie tylko historia św. Łazarza, ale i każdego z nas. Wiecie państwo gdzie zapisana? W Ewangelii wg św. Jana. Rozdziały 11 i 12.