Nadmiernie pobłażliwi rodzice często kojarzą nam się z wyluzowanymi, pełnymi fantazji ziomkami, którzy z igły nigdy nie robią wideł, a swoje dzieci traktują po partnersku. Czasami nawet skrycie zazdrościmy im tego dystansu do życia. Takie skojarzenie to jednak stereotyp, który często ma niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Żadna skrajność nie jest dobra. Instynktownie wyczuwamy, że zarówno nadmierna, opresyjna kontrola i surowy rygoryzm w wychowaniu, jak i brak granic oraz całkowita płynność reguł mają negatywny wpływ na rozwój dziecka. Rzeczywistość potwierdza te intuicje. Dzieci potrzebują bezpiecznej obecności kogoś, kto nimi pokieruje, pomoże zrozumieć i ocenić otaczający je świat, nauczy odróżniania dobra od zła i zainterweniuje w chwili zagrożenia. Gdy tego nie mają, czują się zagubione i sfrustrowane. Często poszukują więc autorytetów – przeważnie w grupie rówieśniczej – aby odzyskać poczucie przynależności i dookreślić własną tożsamość.
Reguły panujące w grupie mogą być w tym bardzo pomocne, nie trzeba jednak chyba nikogo przekonywać, że również bardzo niebezpieczne. Podstawą powinno być więc to, co dziecko otrzyma w najbliższym sobie, rodzinnym środowisku. Gdy ono nie nauczy dziecka odpowiedzialności, poświęcenia, szacunku względem drugiego czy umiejętności odraczania nagrody, uruchomi w nim mechanizmy przeciwne – autokoncentrację, egoizm, życie pod dyktando doraźnej przyjemności, potrzebę szybkiego efektu i łatwego zysku, zachowania narcystyczne. Zazwyczaj takie są właśnie, między innymi, skutki nadmiernej pobłażliwości. Nie chodzi przy tym wyłącznie o pozwalanie dziecku na wszystko, na co ma ochotę i o przyklaskiwanie każdemu jego pomysłowi. Nadmierna pobłażliwość niektórych rodziców to bynajmniej nie sam tylko brak stawiania dziecku zewnętrznych ograniczeń. To zazwyczaj efekt głębszych procesów, które rządza ich rodzicielstwem. Jakich? Przed wszystkim emocjonalnej niedostępności i silnego skupienia na własnych sprawach – tak silnego, że nie pozwalającego już znaleźć przestrzeni na sprawy dziecka. Nadmiernie pobłażliwi rodzice często nie potrafią więc spędzać z nim czasu, słuchać o jego problemach, wspólnie poszukiwać odpowiedzi na dręczące dziecko pytania i towarzyszyć mu w przeżywaniu różnych, nierzadko trudnych emocji. Stronią od tego nie tylko z braku czasu. Czasami najzwyczajniej boją się negatywnych uczuć dziecka, jego smutku, rozdrażnienia, niestabilności i w swojej bezradności wolą nie mieć z tym kontaktu. Starają się raczej omijać skomplikowany świat jego emocji, kłopotów i rozmaitych rozwojowych dylematów. Godzą się więc na to, co ułatwia oderwanie od bieżących problemów – zarówno im, jak i ich dziecku. Nielimitowany dostęp do telewizji, internetu, gier oraz rozmaitych form rozrywki; słodycze bez ograniczeń, brak kontroli nad rytmem dnia, nieznajomość środowiska, w jakim dziecko przebywa poza szkołą – to wszystko i wiele jeszcze innych, podobnych przejawów nadmiernej pobłażliwości uszkadza zdrowy osobowy rozwój dziecka. Wynikają one jednak nie tyle ze swobodnego, zdystansowanego do świata stylu życia rodziców, ile raczej z ich nieumiejętnego funkcjonowania w roli opiekuna i nadmiernego skupienia na własnych sprawach, z dyskomfortu przeżywanego w kontakcie z dziecięcymi kryzysami i z tendencją do unikania niewygodnych, przykrych dla siebie informacji.
Wielu rodziców odczuwa również wyrzuty sumienia z powodu faktu, że nie interesują się swymi dziećmi i nie angażują w ich sprawy stosownie do ich potrzeb. Próbują więc to zrekompensować, spełniając dziecięce zachcianki, nie egzekwując dyscypliny i pozwalając na zbyt wiele. W efekcie jednak, niestety, uzyskują rezultat przeciwny do spodziewanego. Dzieci nie tylko nie mają z nimi żadnej głębszej relacji, ale także tracą orientację w otaczającym je świecie, ucząc się życia na błędach i w nie zawsze bezpiecznych środowiskach. Często ta doraźna edukacja przynosi bolesne owoce. Warto zatem wziąć to pod uwagę i zamiast szybko kryć się za zasłoną nadmiernej pobłażliwości, dać swoim dzieciom więcej autentycznej, choć czasami trudnej uwagi, wspólnie spędzanego czasu i bezpiecznej, troskliwej obecności. W końcu tylko w taki sposób jesteśmy w stanie stworzyć przyjazne środowisko do stawiania potrzebnych dziecku wymagań.
Aleksander Bańka.