Szef Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA) Jurij Ganus przyznał, że spodziewa się dotkliwych kar od światowej agencji WADA w związku z trwającym kryzysem w rosyjskim sporcie. "Ich pełny wymiar poznamy 9 grudnia, ale na pewno będą surowe" - ocenił.
Mija już prawie pięć lat, od kiedy w niemieckiej telewizji ARD ukazał się dokument, przedstawiający proceder dopingowy w Rosji. Zamieszani w niego byli sportowcy, trenerzy, działacze, urzędnicy państwowi i służby specjalne. Wprawdzie od tego czasu RUSADA znów została uznana za zgodną z wymaganiami WADA, ale toczy się postępowanie, które może tę sytuację zmienić.
Przywrócenie pełni praw RUSADA nastąpiło pod warunkiem, że WADA otrzyma wszystkie materiały z moskiewskiego laboratorium antydopingowego do końca 2018 roku. Nie dość, że ten termin został przekroczony, to w dodatku istnieje podejrzenie, że doszło do manipulacji tymi danymi. WADA zbierze się w tej sprawie w grudniu w Paryżu.
W październiku Rosja wysłała do światowej agencji odpowiedź na 31 kwestii postawionych przez WADA w związku z przekazaniem danych. Według nieoficjalnych informacji odpowiedziano tylko na 23 pytania.
Rosja może zostać wykluczona z przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Tokio. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zaapelował jednak w agencji RIA Nowosti, aby nie wyciągać pochopnych wniosków.
"Władze sportowe Rosji są w ciągłym kontakcie z międzynarodowym środowiskiem oraz z WADA. Czekamy na konkretne wyniki postępowania" - powiedział.
Jedną z najbardziej dotkniętych aferą dopingową dyscyplin w tym kraju jest lekkoatletyka. Rosyjska federacja (ARAF) jest zawieszona od listopada 2015 roku, co oznacza, że zrzeszeni w niej sportowcy nie mogą startować w żadnych zawodach pod egidą World Athletics (dawniej IAAF).
Prezydent Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego Stanisław Pozdniakow stwierdził, że konieczna będzie wymiana całego kierownictwa ARAF.
"Jeśli ta rekomendacja nie zostanie uwzględniona, zastanowimy się nad członkostwem ARAF w Rosyjskim Komitecie Olimpijskim na następnym posiedzeniu" - napisał w oświadczeniu Pozdniakow.
Dodał, że sytuacja w tej dyscyplinie niszczy wizerunek rosyjskiego sportu.
"Powoduje też ogromne szkody dla reputacji całego kraju i podważa najistotniejsze zasady uczciwości ruchu olimpijskiego" - dodał.
Toczy się śledztwo przeciwko siedmiorgu członkom kierownictwa ARAF, którzy mieli przedstawiać fałszywą dokumentację medyczną, aby kryć jednego z zawodników. Chodzi o skoczka wzwyż Daniła Łysenkę, którego trzykrotnie nie zastali w zgłoszonym miejscu kontrolerzy, chcący poddać go testom antydopingowym.
Wśród podejrzanych jest prezes ARAF Dmitrij Szliachtin, który w związku ze śledztwem podał się w sobotę do dymisji. Tymczasowo jego obowiązki pełni Julia Tarasienko.