Tematy gonią tematy. Jakbyśmy spotykali się na starożytnej agorze i nie mogli przestać słuchać innych i z nimi rozmawiać. Bo nie potrzeba ruszać się z miejsca, żeby wybrać się daleko.
Ks. Władysław Podhalański, którego odwiedzam w Groniu-Leśnicy pod Bukowiną Tatrzańską zgromadził ogromna kolekcję świętych obrazów, także oleodruków, figurek, rzeźb. Klasyczne piękno miesza się w jego zbiorach z kiczem, żeby, jak założył, oglądający mogli się zorientować o jaka jest między nimi różnica. Po obejrzeniu jego ekspozycji siadamy przy herbacie i dowiaduję się, że sztuka jest dla niego pocieszeniem. Człowiek, który zachwyci się jej urodą zapomina o lęku przed śmiercią i trwa w tej radości. Wychodzę od artysty, bo ks. Władysław maluje też na szkle, uspokojona, radosna, z nadzieją, że twórczość może dawać nadzieję.
W Centrum Chorób Serca w Zabrzu spotykam się z lekarzami z III Katedry i Oddziału Klinicznego Kardiologii Śląskiego Centrum Chorób Serca. Prowadzą kampanię wspierającą chorych z niewydolnością serca. Rocznie w naszym kraju z tego powodu jest hospitalizowanych około 200 tys. chorych, a z powodu zawału serca - 80 tysięcy. Śmiertelność w niewydolności serca jest o jedną trzecią wyższa niż przy zawale. Objawy tego schorzenia są dosyć czytelne - jeśli ktoś rok temu spał na jednej poduszce, a teraz, broniąc się przed dusznościami, musi dołożyć trzecią, ewidentnie na nią cierpi. Kiedy na dodatek szybko się męczy przy wchodzeniu po schodach, to potwierdzenie, że powinien udać się do lekarza. Profesor Mariusz Gąsior, kierownik III Katedry i Oddziału Klinicznego Kardiologii, współtwórca największego w Europie Rejestru Ostrych Zespołów Wieńcowych czyli człowiek znający się na rzeczy, mówi, że to problem numer jeden w kardiologii. Razem z prof. Lechem Polonskim przygotował program wspierający chorych, dodający im otuchy do walki z tą ciężką chorobą, która często wyklucza z aktywności zawodowej. Z jednej strony wychodzę z tej rozmowy wystraszona, że choroba zbiera tak wielkie żniwo. Z drugiej - mam w sobie spokój wynikający ze świadomości, że są lekarze, którzy troszczą się o chorych, nie tylko swoich, na oddziale, ale planują jak pomóc ich większym rzeszom.
Rozmawiam z dyrektorami dwóch Instytutów zajmujących się książką – Literackim, powstałym w tym roku, i Książki, już usadowionym i prosperującym na rynku autorów i wydawców. Mówimy o chaosie w literaturze, hierarchiach autorów, które stale warto modyfikować wrażliwym okiem obserwując dokonania nowych piszących, niekoniecznie – młodych piszących. Wychodzę stamtąd z mieszanymi uczuciami, bo przecież nasze lektury kształtują myślenie, jesteś tym co zjadasz, a proponowana dziś strawa duchowa często bywa po prostu niestrawna. Przygnębienie, nawet złość, miesza się z nadzieją, że będzie lepiej, bo mądrze się z kierującymi instytutami rozmawiało.
Rozmowy, nastroje, ludzie, mieszane uczucia, zagubienie.... Całe szczęście, że w tym wszystkim mamy codziennie jedno ważne spotkanie - z Panem Bogiem. Jeśli rano, wieczorem, w ciągu dnia przyzwyczaimy się do rozmowy z Nim, łatwiej odnajdziemy sens innych naszych rozmów i „wszystkich dziennych spraw”.