Dzisiejszy patron, Józef, przyszedł na świat w bogobojnej szlacheckiej rodzinie w Wilnie. Uczył się wyśmienicie, skończył z wyróżnieniem szkoły i ruszył na studia. I tutaj zaczęły się kłopoty.
Dzisiejszy patron, Józef, przyszedł na świat w bogobojnej szlacheckiej rodzinie w Wilnie. Uczył się wyśmienicie, skończył z wyróżnieniem szkoły i ruszył na studia. I tutaj zaczęły się kłopoty. Bo młody Józef nie do końca wiedział co właściwie ma robić w życiu. Zapisał się do Instytutu Agronomicznego, ale zrezygnował z nauki po dwóch latach. Przeniósł się do Mikołajewskiej Szkoły Inżynierii Wojskowej w Petersburgu, gdzie ostatecznie uzyskał tytuł inżyniera i rozpoczął karierę naukową. Żyjąc w sercu Rosji stracił jednak zupełnie serce do Boga. Do tego służąc w rosyjskim wojsku, gdzie awansował do stopnia porucznika, zaczęła mu ciążyć jego narodowość. Jakby tego było mało pomimo młodego wieku zdrowie zaczęło mu płatać figle, a sens życia gdzieś się stracił. Katastrofa. Józef próbował jeszcze uciec od tego wszystkiego do przodu – rzucił się w wir pracy : a to podjął pracę przy budowie kolei żelaznej Odessa-Kijów-Kursk, a to pracował jako kapitan sztabu przy rozbudowie twierdzy w Brześciu nad Bugiem. W końcu podał się do dymisji i wyjechał do Warszawy, gdzie chciał podjąć leczenie i miał nadzieje na znalezienie pracy. Tam zastało go powstanie styczniowe do którego przystał choć jak pisał do brata : "Nie krwi, której do zbytku przelało się na niwach Polski, ale potu ona potrzebuje". Ten okres wahań i poszukiwań własnej życiowej drogi trwał u Józefa aż 10 lat. Zakończyły go carskie władze aresztując go za udział w powstaniu i wytyczając mu ścieżkę wprost na Syberię. Przebywając tam całe 10 lat Józef kompletnie się odmienił. Oddziaływał na współtowarzyszy swoją głęboką religijnością, zadziwiał niezwykłą wprost mocą ducha, ujmował cierpliwością i delikatnością, wspierał dobrym słowem i modlitwą, czuwał przy chorych, pocieszał i podtrzymywał nadzieję. Gdy wrócił do kraju uzyskał paszport i wyjechał na Zachód jako wychowawca młodego księcia Augusta Czartoryskiego, beatyfikowanego przez św. Jana Pawła II w 2003 roku. Gdy skończył wobec księcia swoją misję edukacyjną zapukał do drzwi karmelu. Miał wtedy 42 lata. Przez kolejne 30, aż do swojej śmierci w roku 1907, zrobił studia filozoficze i teologiczne, przyjął święcenia kapłańskie i jako przeor klasztoru w Czernej koło Krakowa przyczynił się do odnowienia Karmelu w Galicji. Ale przede wszystkim stał się "ofiarą konfesjonału". Dlaczego? Bo jego trudna droga życiowa, jego długoletnie zmagania z Bogiem sprawiły, że jak nikt inny rozumiał tych, którzy tak jak on z Bogiem i poszukiwaniem sensu życia się zmagali. Czy wiecie państwo jakie imię zakonne przybrał Józef gdy wstąpił do Karmelu? Rafał. Wspominamy dzisiaj św. Rafała Kalinowskiego. Orędownika na życiowych wirażach.