Był 18 listopada 1914 roku, początek I wojny światowej. Dzisiejsza patronka, jak co dzień od dziesięciu z górą lat zajmowała się obejściem.
Był 18 listopada 1914 roku, początek I wojny światowej. Dzisiejsza patronka, jak co dzień od dziesięciu z górą lat zajmowała się obejściem. Była czwartym z jedenaściorga dzieci więc pracy jej nie brakowało. Nie narzekała na to, nawet jeśli czasem ta praca była bardzo ciężka. Ot, życie na roli. Poza tym jak by to tak miało być, żeby nie być posłusznym własnym rodzicom i im nie pomagać. Po prawdzie to nawet oni sami starali się ja odciążyć i nalegali, żeby się uczyła. Tak udało jej się z dobrymi wynikami skończyć 6 klas ludowej szkoły. To dużo. I wydało zaskakujące owoce, bo kiedy jej wuj, Franciszek Borzęcki, społecznik i człowiek religijny, potrzebował kogoś do pomocy w prowadzeniu świetlicy i biblioteki, na miejscu stawiła się właśnie ona. Ludzie ją znali i lubili. Przecież to była dziewczyna z "kościółka". I nie chodzi o to, że często widziano ją w oddalonym o parę kilometrów parafialnym kościele. "Kościółkiem" we wsi Wał Ruda nazywano jej rodzinną chałupę, gdzie krewni i sąsiedzi gromadzili się na wspólne czytanie Pisma świętego, żywotów świętych czy religijnych czasopism. W Wielkim Poście śpiewano tam Gorzkie Żale, w okresie Bożego Narodzenia - kolędy. A teraz ta "kościółkowa" dziewczyna pomaga jeszcze w bibliotece, uczy dzieci katechizmu. No ale na to wszystko przyjdzie czas wieczorem, bo teraz do południa trzeba oporządzić gospodarstwo. Pochyliła się po wiadra napełnione wodą i skierowała w stronę chałupy. Nagle kątem oka dostrzegła poruszenie na podwórzu. W obejściu pojawił się obcy. Był konno i wyglądał na żołnierza. Bacznie się jej przyglądał. I nie było to dobre spojrzenie. Pod jego wpływem miała ochotę się cofnąć, uciekać. Gdzieś za sobą usłyszała ludzkie krzyki. Żołnierz ruszył w jej kierunku, a potem wszystko przebiegło tak szybko. I szarpnięcie, i wleczenie do linii lasu, i szamotanina w głębi. Dopiero po kilkunastu dniach 4 grudnia 1914 roku bliskim i sąsiadom udało się odnaleźć jej ciało. Napastnik, jak się później okazało carski maruder, usiłował ją zgwałcić. Gdy mu na to nie pozwoliła zasiekł ją szablą. Jej pogrzeb w niedzielę 6 grudnia zgromadził 3 tysiące osób. I tak zaczął się jej kult, który zatwierdził uroczyście św. Jan Paweł II beatyfikując ją 10 czerwca 1987. Kim jest ta zwykła- niezwykła dziewczyna? To błogosławiona Karolina Kózkówna.