Liturgicznie mamy dzisiaj święto. Święto rocznicy poświęcenia bazyliki laterańskiej. Znacznie mniej znanej od watykańskiej bazyliki św. Piotra, ale jakie to ma znaczenie?
Ważne są tutaj nie fakty, a te mówią, że gdy w 313 roku cesarz Konstantyn Wielki wydał edykt pozwalający na oficjalne wyznawanie wiary chrześcijańskiej, to rozkazał również wybudować okazałą świątynię tuż obok podarowanego papieżowi pałacu na Lateranie. I to ta świątynia - wznoszona 11 lat - stała się pierwszą katedrą Rzymu, a przylegający do niej pałac - siedzibą papieży. Dokładnie 161, czyli tylu, ilu pełniło ten urząd po św. Sylwestrze I aż do niewoli awiniońskiej. Wspominam tutaj św. Sylwestra I nieprzypadkowo. W końcu to on 9 listopada 324 roku dokonał uroczystego poświęcenia tej bazyliki, wyznaczając jednocześnie ryt konsekracji wszystkich innych kościołów. Dlatego słusznie nad wejściem do tej świątyni znajduje się łaciński napis : „Mater et Caput omnium Ecclesiarum Urbis et Orbis”. To znaczy : „Matka i Głowa wszystkich kościołów Miasta i Świata”. Przy tak monumentalnej i historycznej budowli zupełnie niknie nam dzisiaj inna, wielkości maleńkiej celi. Takiej w sam raz dla jednej drobnej kobiety. Bardzo łatwo ją przeoczyć, a byłby to wielki błąd, bo ona, dzisiejsza współpatronka o której naprawdę niewiele wiemy, najpełniej wyraża to czym jest Matka i Głowa wszystkich kościołów. Czym jest laterańska bazylika. Otóż oprócz sporej liczby pytań, które rodzi żywot dzisiejszej patronki, na przykład czy urodziła się na zamku San Martino, czy może w wiosce Signa, które to miejsca oddziela od siebie rzeka Arno, albo czy była dziewicą, czy młodziutka wdową, otóż oprócz tych spornych kwestii jedna rzecz pozostaje absolutnie pewna – ta kobieta całe swoje życie spędziła w świątyni. Dosłownie. Została zamurowana w celi jako rekluza. Jako znak nieustannej służby Bogu, oddania mu się na wyłączność, dotrzymywania mu stale towarzystwa. Bo kościół nie jest jedynie miejscem modlitwy. To przede wszystkim dom Boga. A my jesteśmy wezwani do tego, by być jego domownikami. I jak to z domem bywa, wynosić w świat to wszystko, czego się w domu nauczyliśmy. I wspominana dzisiaj XIII-wieczna mieszkanka Toskanii dokładnie to swoim życiem zaświadczała wobec wszystkich, którzy za jej wstawiennictwem doznawali pocieszenia, uzdrowienia, życiowego ratunku. Albo po prostu dostawali dobre słowo. Czy wiecie państwo jak nazywała się ta niepozorna kobieta? To bł. Joanna z Signy.