Szanowni Państwo i mili słuchacze. Od jakiegoś czasu coraz częściej zauważam, że naszymi reakcjami, zachowaniami i decyzjami rządzi pochopność, pośpieszność, a co za tym iść musi też nierozważność, nawet nieprzemyślaność.
Parę ilustracji. W jednej ze szkół dzieci uczą się hymnu szkoły. Jeden z uczniów pytany raz, drugi i trzeci nie umie, i w końcu dostaje jedynkę. I jeszcze tego samego wieczoru nauczycielka otrzymuje maila od mamy ucznia tłumaczącej syna z pytaniem: dlaczego jej syn dostał jedynkę przecież on nie lubi śpiewać. Tak na marginesie warty szczególniejszej uwagi jest tu ten argument: nie lubi. Zresztą nie tak dawno temu dowiedzieliśmy się też, że dwunastolatek dotkliwie pobił swoją koleżanką w szkole, bo jej nie lubił. Jeśli usprawiedliwieniem nie wywiązywania się z obowiązków, a nawet agresji staje się już nie lubienie, i to jeszcze wsparte autorytetem dorosłych, to jest to już zdecydowanie więcej niż tylko nierozważność i nieprzemyślaność. Budowanie reakcji i zachowań na lubieniu czy nie lubieniu w dalszej perspektywie przynieść musi tylko szkody.
W innej szkole rozpoczynając przygotowanie do Bierzmowania katecheta poprosił, żeby uczniowie napisali prośbę, że chcą być bierzmowani i spróbowali uzasadnić dlaczego. I jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniła do proboszcza mama tego ucznia z litanią pretensji, jakim to prawem, co to za pomysły, że to biurokracja i utrudnianie dostępu do sakramentu.
Zwrócę uwagę na czas reakcji w obu tych sytuacjach – jeszcze tego samego wieczoru – innymi słowy pochopnie i pośpiesznie. A jak pośpiesznie, to pewno też zwykle przedwcześnie, bez dystansu do osoby i sytuacji. I najczęściej niewspółmiernie do zdarzenia.
Wydawać by się mogło, że to nie wiele znaczące i nie istotne incydenty. Ja bym ich jednak nie lekceważył. Skutki pochopności i nierozważności osobistych i społecznych reakcji, decyzji i zachowań widzimy już gołym okiem.
Tej pochopności i pośpieszności w reakcjach i decyzjach nie ustrzegli się też duchowni różnych szczebli. Przypomnę zdarzenie z Bełchatowa. 13-latek wyjął Komunię z ust i wsadził ją do kieszeni. Prawda, że Komunia Święta nie jest do zabawy ani do chowania do kieszeni. Prawda, że księża musieli zainterweniować, bo obojętność nie wchodziła tu w grę. Jednak wzywanie policji do kościoła, do 13 latka z założeniem a priori, że jego celem była profanacja jest jak dla mnie reakcją zbyt pośpieszną i trochę jak mi się zdaje w takiej kapłańskiej panice.
Jakieś dwa tygodnie temu w serwisie informacyjnym KAI znalazła się taka informacja: Ks. José Antonio Molina, kapłan z San Salvadoru, został bezpośrednio przez papieża w trybie pilnym suspendowany za rzekomą pedofilię i zwolniony ze wszystkich stanowisk i funkcji. Kapłan nie mógł wówczas sprzeciwić się tej decyzji. Teraz okazuje się, że oskarżenie było całkowicie fałszywe. Sąd cywilny w Salwadorze ustalił, że kapłan jest niewinny i oczyścił z wszelkich zarzutów. Ówczesny prokurator, który oskarżał kapłana przyznał, że zarzuty były bezpodstawne i publicznie przeprosił ks. Molinę.
Tak na marginesie nie jest on jedynym fałszywie oskarżonym księdzem. Zastanawiające jest, że tego i podobnych spraw jakoś nie odnotowują inne serwisy informacyjne.
Jak widać przed pochopnością decyzji nie chronią ani święcenia, ani sprawowane urzędy.
Coś mi się zdaje, że za tą coraz częstszą pochopnością, pośpiesznością, a i w końcu nieprzemyślanością reakcji czy decyzji kryje się potrzeba, nawet przymus szybkiego sprostania jakimiś potrzebom i oczekiwaniom. A im one są głośniejsze, tym szybciej też chcemy im sprostać. Tyle tylko, że za tym pośpiesznym spełnianiem oczekiwań kryje się potrzeba bycia pochwalonym za dotrzymywanie kroku i nadążanie za aktualnymi trendami.
Raymond Aron w „Opium intelektualistów” napisał tak: Nie należy przypisywać zachowaniu się czy myślom innych ludzi znaczenia, jakie my odczytujemy z wydarzeń. Ostatnie słowo nie jest nigdy wypowiedziane i nie trzeba sądzić tak, jakby nasza sprawa była wyrazem ostatecznej prawdy.
To dobra rada, bo my dziś zbyt często, żeby nie powiedzieć nagminnie, przypisujemy zachowaniom czy myślom innych ludzi znaczenia, jakie my chcemy i odczytujemy z tych wydarzeń. Na dodatek z przekonaniem, że to nasze widzenie jest wyrazem ostatecznej prawdy.
A jeśli tak, to nie ma się też co dziwić, że za tym idzie coraz większa pochopność i pośpieszność podejmowanych decyzji. Tyle tylko, że jeśli okazują się przesadzone, nie słuszne, a nawet daleko krzywdzące, to niestety nie idzie za nimi równie pośpieszne ich odwoływanie i naprawianie. A szkoda.