Compostella w Hiszpanii, Tours we Francji, Rzym w Italii oraz Mira w Małej Azji. Tylko te miejsca spoczynku świętych mogły się w wiekach średnich równać z ilością pielgrzymów, która nawiedzała grób dzisiejszego patrona znajdujący się w greckiej Tesalonice.
Compostella w Hiszpanii, Tours we Francji, Rzym w Italii oraz Mira w Małej Azji. Tylko te miejsca spoczynku świętych mogły się w wiekach średnich równać z ilością pielgrzymów, która nawiedzała grób dzisiejszego patrona znajdujący się w greckiej Tesalonice. Jego sanktuarium posiadało mnóstwo darów wotywnych, a Kościół Wschodni tak wtedy, jak i teraz nazywa go "wielkim męczennikiem" obchodząc jego liturgiczne wspomnienie bardzo uroczyście. Już w roku 413, to jest sto lat po jego śmierci, namiestnik cesarski Leoncjusz zamienił postawioną na grobie tego świętego kapliczkę w okazałą bazylikę, którą upiększali i powiększali kolejni wschodni cesarze. Nie zdołali jej zniszczyć ani Arabowie, ani Normanowie. Dopiero gdy Turcy zamienili ją na meczet, kult bohatera dzisiejszej historii nieco stracił na znaczeniu. Jednak od kiedy Grecja odzyskała wolność i niepodległość, a było to w roku 1912, postać tego świętego człowieka znowu zajęła ważne miejsce na horyzoncie wiary. Dlaczego? Bo w świętym Dymitrze łączy się w jedno to wszystko, co ukryte jest głęboko w naszych sercach. Do czego się publicznie nie przyznajemy, udając cynicznych i pragmatycznych. Oto w jego osobie mamy bowiem do czynienia z kimś, kto osiągnął sukces. Komu współrządzący Imperium Rzymskim razem z Dioklecjanem august Maksymian osobiście ofiarował urząd konsula. Czy jednak św. Dymitr poprzestał na tym wyróżnieniu? Czy uznał, że zdobyta władza jest wartością najwyższą? Nic z tych rzeczy. Kiedy zgodnie z cesarskim edyktem zażądano od niego, by wytępił w podległej mu Tesalonice wszystkich wyznawców Chrystusa, odmówił. Co więcej, publicznie wyznał wiarę w Chrystusa, dając tym samym świadectwo, że każda władza musi liczyć się z prawem Bożym. Był więc św. Dymitr nie tylko człowiekiem sukcesu, ale również prawym i odważnym. Był także wierny temu, Komu zawierzył. Bo nie zmienił swoich przekonań, gdy trafił do więzienia, ani gdy do jego celi weszli podlegli mu do tej pory żołnierze i na rozkaz cesarza zakłuli go włóczniami, chowając ciało w zbiorowej mogile. Dla rzymskiego urzędnika, któremu przysługiwała kara śmierci przez ścięcie mieczem i oficjalny pogrzeb, to była najwyższa degradacja. Damnatio memoriae, potępienie pamięci. A jednak zarówno imię tego człowieka ocalało od niepamięci, jak i miejsce jego pochówku zostało odnalezione. Co więcej, kilka lat później, po edykcie mediolańskim z roku 313, ciało św. Dymitra uroczyście przeniesiono do ocalonej od masowego mordu chrześcijan Tesaloniki, gdzie spoczywa do dzisiaj. Choć dzisiaj Tesalonika nazywa się inaczej. Jak? Prościej - Saloniki. A dzisiejszy patron to św. Dymitr z Salonik, choć kiedyś nazywano go Demetriuszem z Tesaloniki.