W dniu odpustu parafialnego ku czci Wszystkich Świętych w Bobowej modlono się o beatyfikację ks. Jana Czuby.
Msza św. w tej intencji zamawiana jest każdego 27. dnia miesiąca przez członków Grupy ks. Jana Czuby w Bobowej.
27 października, w 21. rocznicę śmierci misjonarza zamordowanego w Kongo, przewodniczył jej ks. Jan Kudłacz, który ks. Jana znał i był misjonarzem w tym kraju. Eucharystię poprzedził Różaniec, który poprowadziła bobowska róża, która także nosi imię ks. Jana Czuby.
Po niej bobowian zaproszono do "Koronki" na dokumentalny film nakręcony przez samego misjonarza w kongijskiej parafii Loulombo, gdzie pracował i "został do końca".
- Nie był do tej pory pokazywany. Został znaleziony wśród pamiątek po misjonarzu przekazanych bobowskiej parafii przez jego rodzinę. Dla osób, które pamiętają ks. Jana, to będzie wzruszenie, kiedy zobaczą go w akcji misyjnej - mówi pani Lucyna Hartig z Grupy ks. Jana Czuby.
Spotkanie poprowadziła Małgorzata Molendowicz z Grupy ks. Jana Czuby. Beata Malec-Suwara /Foto GośćW Bobowej wiele osób pamięta ks. Jana Czubę. Jednych kapłan uczył tu religii, albo wspomnienie dotyczy kolędy, a to komuś poświęcił dom, wielu należało do grupy apostolskiej, którą on prowadził. Z młodzieżą wystawiał przedstawienia w "Koronce".
W spotkaniu uczestniczyła także Ania Obrzut-Sowa, która od wielu lat mieszka w Paryżu, a pochodzi z Bobowej. Ks. Jan zatrzymywał się u jej rodziny we Francji, kiedy przyjeżdżał z Kongo na urlop do Polski. Fragmenty filmu widziała, kiedy on sam jej rodzinie je pokazywał. Wzruszenie wywołało wspomnienie tych spotkań.
Spotkanie trwało jeszcze długo po projekcji. Beata Malec-Suwara /Foto GośćZarówno bobowski proboszcz ks. Marian Chełmecki, jak i członkowie Grupy ks. Jana Czuby, są przekonani, że to sam misjonarz przypomina w Bobowej o sobie i ustawia wszystkie inicjatywy, które są jemu poświęcone. Rok temu nikt nie spodziewał się, że akurat w 20. rocznicę jego śmierci w ich parafii odbędzie się zjazd róż różańcowych z całej diecezji. W tym roku, 21. rocznica, zbiegła się z parafialnym odpustem ku czci Wszystkich Świętych. Są przekonani, że kapłan jest w tym gronie.
Bobowianie przez ręce pani Lucyny Hartig wręczyli ks. Janowi Kudłaczowi na pamiątkę spotkania obraz przedstawiający ks. Jana Czubę. Beata Malec-Suwara /Foto GośćDokumentalny film nagrany przez ks. Jana Czubę oglądany w bobowskiej "Koronce", a okraszony opowieścią i dopowiedzeniami ks. Jana Kudłacza stał się obrazem fabularnym. Były misjonarz wspominał czas wojny domowej i wyborów prezydenckich, które wywołały napiętą sytuację w kraju. Ks. Jan Czuba stał się ofiarą zamieszek. W filmie misjonarz nawołuje do pokoju.
Nagrane fragmenty pochodzą z lat 1997-1998. Widzimy, jak powstawała grota Matki Bożej, którą tam zbudował z miejscowymi ludźmi. Mężczyźni kruszą kamień ze śpiewem na ustach, kobiety tanecznym krokiem przenoszą go na miejsce budowy. Jesteśmy świadkami chrztu miejscowej ludności, pierwszej Komunii i bierzmowania. Każdej Mszy św. towarzyszy radość. Podobno ks. Jan przemycił z Polski do Kongo kozę i pszczoły. Na pewno miał psa, widać go na filmie.
Grób ks. Jana znajduje się przy grocie Matki Bożej, której poświęcenie także uwieczniła kamera. - Wystąpił w dobrych zawodach, wiary ustrzegł, wylał swą krew na ofiarę - mówił ks. Jan Kudłacz, nawiązując do czytanego wczoraj listu św. Pawła Apostoła. - Po jego zabójstwie, ludzie pouciekali stamtąd, a samą misję rozkradziono, zniszczony został także kościół. Dziś parafia tam się odradza i szerzy się kult ks. Jana. Jest strażnikiem południowej części tego kraju. Na północy grób ma inny tarnowski misjonarz ks. Józef Piszczek, który pracował tam 25 lat. To dwaj strażnicy Kuby - dodał kapłan.
Dziękował bobowianom za pielęgnowanie przyjaźni z ks. Janem Czubą. - Warto przyjaźnić się ze świętymi. Modlitwa zawsze rodzi dobre owoce. Uświęca też tych, którzy się modlą. Jestem zbudowany tym, że jest was tutaj tak wiele i tak wiele osób pamięta misjonarza i jest zainteresowanych tą sprawą - mówił ks. Jan Kudłacz.
W tym roku wypada okrągła 60. rocznica urodzin ks. Jana Czuby i 30. rocznica jego wyjazdu na misje do Republiki Konga. Został tam zamordowany w 15. roku kapłaństwa, kiedy miał 39 lat.