„Non posso, non debbo, non voglio” – „Nie mogę, nie muszę, nie chcę”. To słowa, które są chyba najsłynniejszym cytatem, przypisywanym dzisiejszemu patronowi.
„Non posso, non debbo, non voglio” – „Nie mogę, nie muszę, nie chcę”. To słowa, które są chyba najsłynniejszym cytatem, przypisywanym dzisiejszemu patronowi. Wypowiedział je przed napoleońskim urzędnikiem 13 czerwca 1810 roku. Rzym został zajęty przez wojska francuskie, państwo papieskie zlikwidowane, a papież Pius VII deportowany. Wszyscy obecni w Rzymie księża, w tym także i nasz dzisiejszy święty, zostają przymuszeni do złożenia przysięgi lojalności Napoleonowi. Ale do historii przechodzi tylko jego odpowiedź. Ta właśnie, od której zaczęliśmy : „Nie mogę, nie muszę, nie chcę”. Gdy wypowiada te słowa, bohater naszej dzisiejszej historii liczy sobie 24 lata i zaledwie od dwóch lat jest kapłanem. Ma jednak wieloletnie doświadczenie katechetyczne, bo już jako dwunastolatek, który ledwie rozpoczął studia w Collegium Romanum, zyskał przydomek "małego apostoła Rzymu". Potem była funkcja przełożonego nowej szkoły katechetycznej przy Santa Maria del Pianto i mówienie o Bogu na placach Rzymu, mówienie jasnym i prostym językiem tak, by wszyscy go rozumieli. Zatem, choć młody wiekiem, to jednak dzisiejszy patron wymawiając przed francuskim urzędnikiem zdanie: „Nie mogę, nie muszę, nie chcę” wie, co mówi. Nie mogę zaprzeć się tego, w co wierzę i co głoszę. Nie muszę się zapierać, bo wasza władza nie sięga nieba. Co więcej, ja nawet wcale zapierać się nie chcę. Jak można się domyślić, taka otwarta deklaracja sprzeciwu spotkała się w przypadku tego człowieka z równie bezdyskusyjną karą. Ten młody ksiądz został najpierw skazany na wygnanie, a następnie, gdy nadal nie zmienił zdania, na więzienie. Dopiero po czterech latach niewoli i klęsce Napoleona, wolno mu było powrócić do Rzymu, to jednak, co tam zastał, wołało o pomstę do nieba. Rozgrabione miasto było królestwem wszelkiej maści bandytów. W tej sytuacji można było albo z niego uciec, albo zakasać rękawy i zabrać się do pracy. I właśnie tę opcję wybrał nasz dzisiejszy patron. Tak jak wcześniej, tak i teraz, ruszył na ulice Wiecznego Miasta szerząc, wobec powszechnego przelewu krwi, kult Najświętszej Krwi Chrystusa Zbawiciela. Tego, który swoją krwią spłaca dług zaciągnięty naszą ludzka nieprawością. Choć wydaje się to nieprawdopodobne, to te rekolekcje na placach, te misje ludowe prowadzone poza murami Rzymu, przyniosły „wielkie duchowe trzęsienie ziemi” i powołanie nowej zakonnej wspólnoty - Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa. Dalej było już tylko żmudne rozszerzanie tego dzieła, na te wszystkie miejsca, gdzie bandytyzm za cichym przyzwoleniem lokalnych władz miał się świetnie. No, ale jak się raz powiedziało „Nie mogę, nie muszę, nie chcę”, to zdanie to później już zobowiązuje. I do przeciwstawienia się fałszywej ideologii, i do powiedzenia 'nie' zwykłemu bandytyzmowi, i do odrzucenia świetego spokoju, gdy Rzym pustoszy epidemia. Ta ostatnia zresztą odebrała w końcu życie dzisiejszemu patronowi pod koniec roku 1837. Czy wiecie państwo o kim mowa? Dzisiejszy patron to św. Kasper del Bufalo.