Trzeba mocno uważać z pomaganiem innym. Dlaczego? Bo można zostać oszukanym? Ano można. Bo ludzie będą mieli nas za wariatów? Zdarza się. Bo nie będziemy mieli wtedy czasu dla siebie? Oj tak. Ale największym niebezpieczeństwem, które wiąże się z pomaganiem innym jest to, że może nam się to spodobać.
Trzeba mocno uważać z pomaganiem innym. Dlaczego? Bo można zostać oszukanym? Ano można. Bo ludzie będą mieli nas za wariatów? Zdarza się. Bo nie będziemy mieli wtedy czasu dla siebie? Oj tak. Ale największym niebezpieczeństwem, które wiąże się z pomaganiem innym jest to, że może nam się to spodobać. Że tak się zakochamy w drugim człowieku, że zobaczymy w nim Chrystusa. I nasz świat się zmieni. Tak było przynajmniej ze wspominaną dzisiaj Zofią Kamilą. Od najmłodszych lat wyczulona była na działanie łaski Bożej. Oprócz pragnienia większej bliskości z Bogiem i związanej z tym usilniejszej pracy nad sobą, to otwarcie na Bożą łaskę objawiało się wrażliwością na potrzeby bliźnich. I nie zmieniła tego ani wieloletnia edukacja odebrana za granicą, ani możliwości, jakie świat roztaczał przed panną z dobrego szlacheckiego domu. W połowie XIX wieku Zofia Kamila wstąpiła w szeregi Stowarzyszenia św. Wincentego a Paulo i stała się jedną z członkiń, która najgorliwiej odwiedzała chorych i opiekowała się ubogimi. Co więcej potrafiła zachęcić do działalności charytatywnej także wiele innych młodych kobiet. Z jej inicjatywy powstał wkrótce w Warszawie mały przytułek dla biednych dzieci i opuszczonych samotnych staruszek. Jednak dla bohaterki tej historii to było za mało. Dlatego razem ze swoją krewną poświęciły się Najświętszej Maryi Pannie, obiecując rozwijać dzieło rozpoczęte z woli Boga. I tak zawiązało się nowe zakonne zgromadzenie. A ponieważ siostry ze swymi podopiecznymi często modliły się w kościele ojców kapucynów przed ołtarzem św. Feliksa z Cantalice, dlatego też szybko zaczęto je nazywać "felicjankami". W latach 1858-1864 siostry felicjanki założyły w sumie 27 ochronek wiejskich i rozwinęły wielostronną działalność charytatywną w Warszawie, a dzisiejsza patronka została wybrana ich przełożona generalną. I kiedy wszystko zaczęło się układać po jej myśli wykryto u niej raka. Zrzekła się więc urzędu i przez kolejnych 30 lat służyła swojemu Zgromadzeniu jedynie albo aż : cichą pracą, modlitwą, ofiarą, dobrym przykładem i radą. W 1899 roku na kilka miesięcy przed śmiercią przeżyła wielką radość, przyjmując z rąk kardynała Jana Puzyny dekret papieża Leona XIII zatwierdzający założone przez nią zgromadzenie. Czy wiecie państwo kogo dzisiaj wspominamy? Błogosławioną Marię Angelę Truszkowską.