Dzisiejszy patron podpisywał się na dokumentach "niegodny sługa Kościoła". Biorąc po uwagę, że był krakowskim biskupem, człowiekiem niezwykle wykształconym, kanclerzem książęcym, tytułowanym Mistrzem czyli magistrem, a do tego bogatym z domu, a więc kiedy się o tym wszystkim wie, podpis „niegodny sługa Kościoła” można by traktować jako kurtuazję.
Ja? Naprawdę ja mam być jedną z najważniejszych osób w kraju? Ach dajcie spokój nie trzeba było... no może troszkę, więc przyjmę ten urząd żeby nie sprawić wam zawodu. Klasyczna fałszywa skromność. Tymczasem dzisiejszy patron faktycznie uważał siebie za niezręczne narzędzie w rękach Boga. Majestat Stwórcy był dla niego bezdyskusyjny, a Kościół święty. Jednak nie dlatego, że tworzyli go święci ludzie. Oj nie nie. Dzisiejszy patron jak nikt inny wiedział i jako kapłan, i jako biskup, i jako książęcy dworzanin, że Kościół budują ludzie słabi i grzeszni. Nie miał jednak żadnych wątpliwości, że ten sam Kościół jest jednocześnie Świętym Ciałem Chrystusa. A jeśli to ziemskie ciało choruje. to trzeba je leczyć. Dlatego bohater naszej dzisiejszej opowieści zapisał się w historii jako wielki zwolennik reform. Uczestniczył w czterech synodach zwołanych po to. by popierać reformy zainicjowane przez Stolicę Apostolską. Brał udział w Soborze Laterańskim IV, a gdy wrócił wszystkie uchwalone tam zalecenia wprowadził w swojej diecezji. I tak w księstwie krakowskim wprowadzono obowiązek spowiedzi i Komunii wielkanocnej, poprawiono przepisy odnośnie małżeństwa, by nie dopuszczać do konkubinatów oraz zaostrzono przepisy dotyczące karności kościelnej, zwłaszcza celibatu duchownych. Nie wszystkim się to podobało, bo chrześcijaństwo na polskich ziemiach liczyło wtedy dopiero 200 lat, ale wspominany dzisiaj biskup krakowski doprowadził reformy do końca. A gdy ukończył to zadanie uznał, że jego rola w kierowaniu lokalnym Kościołem dobiegła końca. Za zgodą papieża zrzekł się urzędu, wszystkich swoich dóbr i całego majątku, i tak jak stał boso i na piechotę udał się do klasztoru cystersów w Jędrzejowie, gdzie też w 1223 roku - jak przystało na „niegodnego sługę Kościoła” - zmarł bez żadnego rozgłosu. Dopiero po 400 latach, gdy otworzono jego grób i zobaczono niemal nienaruszone ciało, dotarło do ludzi, że dzisiejszy patron nie był jednak chyba tak zupełnie zwyczajnym duszpasterzem. Czy wiecie państwo kogo dzisiaj wspominamy i co robił ten człowiek w każdej wolnej chwili, gdy nie reformował akurat Kościoła? Podpowiem, że jego zajęcie po godzinach ma dzisiaj historyczne znaczenie. Historyczne, bo pisał Kronikę polską (Chronica Polonorum). Tak, dzisiejszy patron to bł. Wincenty Kadłubek, pierwszy polski historyk.