Nienaganna sylwetka, do tego makijaż podkreślający urodę, no i oczywiście odpowiednia kreacja. To odwieczny przepis na to, by robić piorunujące wrażenie na mężczyznach. Piorunujące, czyli błyskawiczne, zanim padną jakiekolwiek słowa.
Oczywiście, żeby miał miejsce taki właśnie efekt, wcześniej potrzeba wielu godzin, dni, a czasem i tygodni stosownych przygotowań. Siłownia, kosmetyczka, sklepy... Jednak te wysiłki się opłacą – mówi kobietom świat - bo jesteś warta tylko tyle, na ile wycenią cię inni. I nawet jeśli to wierutne kłamstwo, to i tak od stuleci znajduje posłuch u – nomen omen – płci pięknej. A już z całą pewnością uległa presji tego myślenia dzisiejsza patronka. Pozornie jej imię – Pelagia - wydaje się nie pasować do owego wizerunku pięknej, pożądanej i ubóstwianej przez mężczyzn kobiety. Ale gdy zdamy sobie sprawę, że właśnie taki przydomek nosiła w greckiej mitologii bogini miłości, Afrodyta, wtedy wszystko stanie się dużo bardziej oczywiste. I imię dzisiejszej patronki, i miejsce jej urodzenia, starożytna Antiochia, i czas w którym przyszło jej żyć, to jest V wiek po Chrystusie. A żyła niczego nie odmawiając, tak samej sobie, jak i innym. Skoro jednak wspominamy ją dzisiaj jako świętą, to musiało wydarzyć się coś takiego, co dosłownie ją odmieniło. Według tradycji rzecz miała miejsce przed jednym z kościołów Antiochii. Oto pewien biskup imieniem Nonnus, przemawiając do zebranych na placu wiernych, szukał odpowiedniego przykładu, który unaoczniłby im jak w sumie mało się starają, by podobać się Bogu. I proszę bardzo - jak na zawołanie pojawia się w pobliżu Pelagia i skutecznie przyciąga, a właściwie odciąga, spojrzenia zebranych. W tym momencie biskupa Nonnusa olśniewa pewna myśl i głośno ją wypowiada: Gdybyście tylko tyle swojego czasu poświęcali, by podobać się Bogu, ile ta kobieta poświęciła, by zrobić na was wrażenie, bylibyście świętymi. Po tych słowach Pelagia znika z placu, a wierni płci obojga czują się nieswojo. Ale jej osoba nie daje odtąd spokoju biskupowi Nonnusowi. Modli się więc wieczorem o łaskę nawrócenia dla niej, bo jej ostentacyjny strój zdradzał przecież jej profesję. Do najbliższej niedzieli nic wielkiego się jednak nie wydarza. Kiedy jednak w niedzielę zaczyna wygłaszać kazanie o Sądzie Ostatecznym, który ukaże nam naszą prawdziwą wartość i wartość naszych uczynków, w świątyni następuje spore poruszenie. Przez tłum ludzi przedziera się bowiem ona, Pelagia, i upadając do nóg biskupa, publicznie prosi o chrzest. Po otrzymaniu sakramentu i rozdaniu wszystkich swoich dóbr między potrzebujących, Pelagia znika z oczu biskupa Nonnusa po raz drugi, tym razem opuszczając Antiochię. Dopiero wiele lat później usłyszy o niej ponownie, od wracających z Jerozolimy pielgrzymów. Oto bowiem Pelagia zamieszkała w grocie w pobliżu Góry Oliwnej. Ta, która do tej pory robiła wrażenie na mężczyznach swoją urodą, ukryła się w męskim przebraniu, we wspólnocie pustelników praktykując ascezę i żyjąc niezwykle surowo. Jej prawdziwa tożsamość została ujawniona dopiero po jej śmierci. Czy wiecie państwo kiedy umarła? Św. Pelagia Pokutnica odeszła po nagrodę do nieba około roku 457.